czwartek, 30 kwietnia 2015

Rozdział 5

- Chcę patrzeć, jak umierasz - mówi przerażający głos mężczyzny.
- Słucham?! To chyba pomyłka - mówię, a raczej krzyczę do słuchawki. Co to ma być?
- Nie skarbie, to nie pomyłka. W końcu stracisz dla mnie głowę - zaczął się śmiać, głośno i długo. Bez słowa rozłączyłam się i zaczęłam płakać. Wskoczyłam do łóżka i zalałam się łzami. To straszne. Dlaczego ktoś mi to robi? Nie zrobiłam przecież nic złego. Wzięłam telefon do ręki i zadzwoniłam do przyjaciółki.
- Halo? - odpowiedziała zaspanym głosem. Przykro mi, że ją budzę. Już dużo dla mnie zrobiła. Nawet się do mnie wprowadza, ale boje się teraz zostać sama.
- Al? Proszę, czy mogłabyś do mnie przyjechać? Proszę, błagam. Boję się - mówiłam histerycznie. Nie wiem czy mnie w ogóle zrozumiała, bo gadałam szybko i niewyraźnie. 
- Boże, Claudia co się stało? Nic Ci nie jest? - od razu się przebudziła. W jej głosie słychać było zmartwienie.
- Tak, to znaczy nie.. nie wiem.. - rozpłakałam się jeszcze bardziej. Nie wiedziałam co powiedzieć - przyjedź do mnie, potrzebuje Cię. On znów dzwonił - chciałam żeby przy mnie była i mnie przytuliła. Nic więcej.
- Okej. Już jadę. Będę do 15 minut. Zamknij się w pokoju i nie wychodź. - powiedziała i rozłączyła się. Siedziałam na łóżku i cała się trzęsłam. Dlaczego ktoś mi to robi? Cofnęłam się myślami do przeszłości. Myślałam o tym komu mogłam zrobić coś złego, że może się na mnie teraz mścić, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Zawsze byłam dla wszystkich miła. No, przynajmniej dla tych, którzy byli też mili dla mnie. Przypomniałam sobie Michaela, który był moim przyjacielem. Kiedyś mieszkałam w Durham, ale musiałam się wyprowadzić z rodzicami. Tata dostał lepszą ofertę pracy. Mike był moim najlepszym przyjacielem, ale w ostatnim czasie przed przeprowadzką wyznał mi miłość. Ja go kochałam, ale jak brata, nie jak chłopaka. Później powiedział, że da sobie radę z nieodwzajemnioną miłością, że mu przejdzie. Ciągle o tym myślałam. Wiedziałam, że jest mu ciężko. Oddaliłam się od niego. Później nastąpiła przeprowadzka i nasz kontakt się urwał. Ale to nie może być on. Nigdy by mi czegoś takiego nie zrobił. Z resztą minęło od tego jakieś 4 lata. Wątpię żeby dopiero teraz sobie o mnie przypomniał. Pewnie znalazł sobie jakąś dziewczynę i jest szczęśliwy.
Nie wiem ile czasu minęło, ale poczułam, jak materac koło mnie ugina się i ktoś mnie przytula. Uniosłam trochę głowę i okazało się, że jest to Alice. Głaskała mnie i mówiła pocieszające słowa. Taka przyjaciółka to skarb. Nie wiem, co bym bez niej zrobiła.
- Co się stało? - zapytała, gdy się uspokoiłam. Ściągnęła kurtkę, położyła ją wraz z torebką na krześle i usiadła obok mnie. Nawet nie zauważyłam, że była tutaj w tym wszystkim. Widać bardzo się o mnie martwiła, że aż nie rozebrała się przy wejściu. 
- On znowu do mnie dzwonił - mówiłam drżącym głosem. Wiedziałam, że zaraz znów się rozpłaczę. Ali wzięła mojego kosmyka włosów i założyła go za ucho.
- Co mówił? - wyszeptała. Patrzyła na mnie z troską. Cała się trzęsłam. Miałam tego wszystkiego dość. Bałam się go.
- Powiedział, że chce patrzeć, jak umieram. - rozpłakałam się. Ali znowu mnie przytuliła. - Powiedz mi, co ja komuś zrobiłam, że mnie tak traktuje? Mam już tego dość! Boje się, Jak tak dalej pójdzie to nie wiem, co zrobię.. - ciągle płakałam. Moja psychika tego dłużej nie wytrzyma.
- Nie możesz tak mówić, Clauduś - lubiłam, jak tak do mnie mówiła. - To się już posunęło za daleko. Musisz iść z tym na policję i nie chce słyszeć sprzeciwu. Pójdziesz tam Ty albo ja. - postawiła ultimatum. Rozumiałam ją. Zrobiłabym to samo, jeśli ją by to spotkało. Bałam się to zgłosić, ale sama sobie z tym nie poradzę. Musi mi ktoś pomóc.
- Dobrze, ale pójdziesz ze mną? - nie chciałam iść tam sama. Wolałabym, aby był ktoś przy mnie i wspierał mnie.
- Oczywiście, że pójdę. Dzisiaj zostanę z Tobą na noc. Od razu, jak się rano obudzimy to pójdziemy na komisariat. Tylko żebyś się nie rozmyśliła. Idę się przebrać - wstała uprzednio posyłając mi uspokajający uśmiech, wyciągnęła z torebki koszulkę do spania i poszła do łazienki. Położyłam się wygodnie próbując usnąć. Po chwili poczułam, jak Al kładzie się obok i mnie przytula. Jutro czeka mnie ciężki i długi dzień. Z taką myślą odpłynęłam do krainy Morfeusza.

(NASTĘPNEGO DNIA, RANO)
- Clauduś wstawaj. Już 10. - obudził mnie cichy głos Al. Wzięłam kołdrę i przykryłam się nią po samo głowę, mrucząc coś pod nosem.
- Wstawaj, nie mamy czasu. - nie dawała za wygraną. Obróciłam się na drugi bok.
- Chce spać! - powiedziałam sennym głosem. Dziwie się, że przyjaciółka wstała wcześniej ode mnie. To zawsze ja byłam tą, która budziła ją.
- Zrobiłam śniadanie. Masz za 5 minut pojawić się w kuchni, jak nie to będziesz miała najgorszą pobudkę w swoim życiu. - zagroziła i wyszła. Uśmiechnęłam się pod nosem. Al i śniadanie? Co w nią wstąpiło.. Poleżałam jeszcze chwilę i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki, gorący prysznic i umalowałam się. Nałożyłam na siebie czarne legginsy i kremowy sweterek w czarne paski. Burczało mi w brzuchu, więc poszłam zjeść śniadanie. Gdy dochodziłam do kuchni poczułam zapach jajecznicy, który od razu podziałał na moje kubki smakowe.
- Wow. - powiedziałam, gdy zobaczyłam na stole jajecznice, ciepłą herbatę i owoce. - Co zrobiłaś z moją Alice? - zaśmiałam się. Brunetka i gotowanie? Gdyby ktoś mi to powiedział wyśmiałabym go.
- Ale śmieszne, naprawdę.. Jedz to, bo zaraz to wyrzucę. - podniosłam ręce w górę w geście poddania się i usiadłam przy stole. Gdy tak siedziałam i jadłam przypomniała mi się sytuacja z wczoraj. Od razu posmutniałam. Al chyba to zauważyła.
- Jak zjesz to pojedziemy na komisariat. Nie martw się. Wszystko będzie dobrze. - uśmiechnęła się pocieszająco. Zjadłam jajecznice, którą popiłam szybko herbatą. Aby wynagrodzić to wszystko dziewczynie, umyłam naczynia.
Wyszłyśmy z mieszkania i już wsiadałyśmy do auta brunetki, gdy przypomniałam sobie, że nie wzięłam telefonu.
- Kurcze Al. Muszę się wrócić po telefon. - moja towarzyszka wypuściła oddech i powiedziała żebym się pośpieszyła. Wybiegłam z samochodu i weszłam do mieszkania. Gdy przechodziłam obok salonu zauważyłam, że okno było otwarte. Ta Alice jest jakaś zakręcona. Szybko zamknęłam okno, wzięłam telefon ze stolika i wybiegłam z domu, uprzednio zamykając drzwi.
- Jestem. Możemy jechać. - wydyszałam zmęczona biegiem, gdy wsiadłam do auta. Dziewczyna odpaliła silnik i pojechałyśmy. 
Strasznie się bałam. Sprawdziłam telefon czy nie ma żadnego smsa z groźbą żebym nie jechała na policję czy coś, ale niczego takiego nie było. Zdziwiłam się, ale zarazem ucieszyłam.
Zauważyłam, że jesteśmy pod komisariatem. Weszliśmy do budynku. Zaczęłam się trząść. Jeśli mi nie uwierzą? Pewnie pomyślą, że wszystko zmyśliłam.
- Nie bój się. - przyjaciółka od razu zobaczyła, że coś ze mną nie tak. - Dzień Dobry! Koleżanka chciałaby zgłosić zastraszanie i groźby. - powiedziała Ali do kobiety wyglądającej na około 30 - stkę, która siedziała za wysokim, ciemno-brązowym biurkiem. 
- Jak się Pani nazywa? - zapytała i posłała w moim kierunku uśmiech. Miała bardzo miły głos. Wyglądała na sympatyczną osobę. Od razu trochę się uspokoiłam.
- Claudia Black. - oznajmiłam cicho. Gdy zapisała coś na komputerze wskazała mi drogę do pokoju nr 7. Weszłam tam razem z Al. Za biurkiem siedział wysoki, młody mężczyzna. Był ubrany w mundur, miał brązowe włosy postawione na żelu. Gdy nas zobaczył uśmiechnął i wskazując na krzesła, powiedział żebyśmy usiadły.
- Więc, co się stało, że zawdzięczam tą wizytę? - jego głos był gruby i donośny. Popatrzyłam na przyjaciółkę, która kiwnęła głową i ścisnęła moją rękę dając mi otuchy. Cieszyłam się, że jest tu ze mną.
- Od około tygodnia dostaje anonimowe smsy i telefony z groźbami. - odważyłam się powiedzieć. Mężczyzna patrzył się prosto na mnie z poważną miną. Mam nadzieje, że mi uwierzy.
- Czy podejrzewa pani kto mógłby to robić? - zaczęłam dokładnie myśleć. Przeszła mi przez myśl chyba każda osoba, którą znam i nic. Kompletnie nic.
- Nie wiem.. Tyle razy o tym myślałam i nikt nie przychodzi mi do głowy. - na końcu mój głos się załamał. Policjant pokiwał głową i zapisał coś w komputerze.
- Mówiła pani, że groźby przychodziły na telefon. Czy mogłaby pani je pokazać i podać numer? - pokiwałam głową i wyjęłam komórkę z torebki. Weszłam w wiadomości i już ich nie było. Zdziwiłam się. Otworzyłam spis połączeń i również nie było żadnego numeru. Wszystko było wyczyszczone. Nie przypominam sobie żebym to zrobiła.. Jak on mógł mieć mój telefon w ręce?
- Usunął. Usunął wszystko. On był znowu w moim mieszkaniu. - powiedziałam przestraszona. Ali wyrwała mi telefon z ręki i zaczęła w nim coś grzebać.
- Nie ma. Musiał usunąć, proszę pana. - powiedziała przyjaciółka. Podała mi komórkę, uśmiechając się pocieszająco.
- To przepraszam, ale nic nie mogę zrobić w tej sprawie. Nie ma pani żadnych dowodów. Nawet nie miałbym od czego zacząć. Przykro mi. - tylko tyle?! To jest policjant? Oni mają nam pomagać, a nie olewać. Ale trochę go rozumiem. Nie mam żadnych dowodów, więc nie ma żadnego tropu.
- Co?! Nic z tym nie zrobicie?! Wiesz co moja przyjaciółka przechodzi?! On ma ją dopiero zabić żebyście zareagowali?! - krzyczała Alice. Tego się po niej nie spodziewałam. Wstałam razem z nią i ją uspokajałam. Było trudno, ale wyciągnęłam ją z tego budynku. Nie chciałam żebyśmy miały problemy z policją. Szla wkurzona do auta. Nawet ja taka nie byłam, a to przecież o mnie chodziło. Wsiadłyśmy cicho do auta, po czym odjechałyśmy.
- Wiedziałam, że tak będzie. - postanowiłam przerwać ciszę panującą wewnątrz samochodu. Cóż, spodziewałam się, że będzie coś nie tak. Za prosto to wszystko szło. Głupia ja, nawet nie spisałam numeru telefonu.. Brunetka zerknęła na mnie, ale po chwili wróciła wzrokiem na przednią szybę.
- Kiedy on Ci to usunął? - zapytała skręcając kierownicą w lewo. Przejechałyśmy obok supermarketu kierując się do domu. Pomyślałam nad jej pytaniem. Kiedy to mogło się stać? Zawsze miałam komórkę przy sobie.. 
- Nie wiem. - wtedy mnie olśniło! Dzisiaj, jak zapomniałam telefonu, gdy wsiadałam do auta. Wróciłam się do domu i było otwarte okno. Czy on mógłby przez nie wejść? - Alice czy zamykałaś okno, jak jechałyśmy na komisariat? - chciałam się upewnić.
- Jakie okno? Nic nie zamykałam - popatrzyła na mnie dziwnie. Wszystko złożyłam do kupy. Jaka byłam głupia, Boże..
- Jak wyszłyśmy z mieszkania wróciłam się po komórkę. Zauważyłam, że było otwarte okno w salonie, ale pomyślałam, że to Ty zapomniałaś zamknąć. Widocznie on przez nie wszedł. - wytłumaczyłam jej wszystko. - Już nie wiem co robić.
- Wprowadzę się do Ciebie to może odpuści. Damy radę. Nie zostawię Cię z tym samej. - uśmiechnęła się do mnie. Jak dobrze, że ją mam. Jechałyśmy jakieś 15 minut do domu. Od razu, jak wróciłyśmy wzięłam się za robienie obiadu. Nie chciało mi się za bardzo gotować, więc zrobiłam szybkie i proste danie, a mianowicie spaghetti. Gdy skończyłam położyłam dwa talerze z tym przysmakiem na stół. Wraz z przyjaciółką wzięłam się za jedzenie.
- Jak zjemy to możemy pojechać do mnie i pomożesz mi się spakować. - powiedziała Alice z pełną buzią.
- Okej, ale Ty myjesz naczynia. - pokazałam jej język - i z pełną buzią się nie gada. - zaśmiałam się. Lubię ją upominać. Pokazała mi środkowego palca i wzięła się za dalsze jedzenie. Gdy jadłam myślałam o tym, co będzie dalej. On wie, że byłam na policji, Zrobi mi coś? Boje się, bo mnie ostrzegał, a ja go nie posłuchałam. Chociaż teraz będę mieszkać z Al, więc we dwójkę raźniej. 
Z moich myśli wyrwała mnie ręka dziewczyny. Machała mi nią przed twarzą.
- Dawaj ten talerz i jedziemy - podałam jej go, a ona wzięła się za mycie. W ten czas poszłam do ubikacji. Gdy skorzystałam i myłam ręce ktoś do mnie zaczął dzwonić. Zakręciłam wodę, wytarłam dłonie w ręcznik i odebrałam.
- Słucham? - dzwonił do mnie ktoś z zastrzeżonego. Od razu wiedziałam, że to on. Musiałam odebrać. Ciekawiło mnie to, co mi powie. A może się z nim jakoś dogadam.
- Mówiłem Ci coś o chodzeniu na policję do kurwy. - był wkurzony. Nawet mało powiedziane. Był wkurwiony.
- Daj mi spokój. Gdybyś nie robił tego wszystkiego to bym nigdzie nie poszła. - odważyłam się powiedzieć. Mój głos był pewny, aż sama się zdziwiłam.
- Co Ci powiedzieli? Znajdą mnie? Już szukają? - mówił rozbawiony, a na koniec wybuchł śmiechem. Mogłabym go okłamać, że go szukają, ale nie będę robić z siebie idiotki, bo przecież to on usunął numer, tym samym pozbawiając mnie dowodów.
- Jesteś popierdolony! Zostaw mnie w spokoju. - chciałam już się rozłączyć, ale zanim to zrobiłam usłyszałam:
- Pożałujesz tego.
Postanowiłam nic nie mówić o tym Alice. Będzie robiła aferę, a to i tak nic nie da. Będę się trzymać blisko niej to może ten anonim nie zaatakuje.
Gdy w miarę ochłonęłam wyszłam z pomieszczenia i razem z przyjaciółką pojechałyśmy do jej domu. Przywitała nas jej mama. Jest bardzo miłą i pozytywną osobą. Al zawsze ma w niej wsparcie. W pokoju dziewczyny, jak zwykle zastałam bałagan. Ja nie wiem, jak ona znajduje coś w tym pokoju. Brunetka wyjęła torbę i zaczęła się pakować.
- Zamierzasz tak stać czy mi pomożesz? - zapytała oburzona. Zaśmiałam się i wzięłam się do roboty. Po około godzinie wszystkie ciuchy, pamiątki i inne rzeczy brunetki były gotowe do przewózki. Niedawno przyszedł jej tata z pracy, więc pomógł nam wszystko zapakować do auta. Staliśmy przed jej domem, gdy przyszła jej mama
- Chodźcie dzieci coś zjeść. Przygotowałam lasagne. - oznajmiła, a jej córka zajęczała zirytowana.
- Mamo już jedliśmy obiad. - prawda Alice. Jedliśmy. Ale godzinę temu! Już zgłodniałam. Poza tym mama przyjaciółki robi najlepszą lasagne na świecie. Wcale bym się nie obraziła gdybyśmy wstąpiły i wrzuciły coś na ruszt.
- Przestań. To było jakiś czas temu. Może zapytałabyś Claudii? Dziewczyna na pewno jest głodna. - o tak pani Caroline i to bardzo! Przeniosłam wzrok na Al i niemo błagałam, aby się zgodziła.
- Okej, okej. Chodźmy. - poddała się. Weszliśmy do kuchni gdzie stał nieduży stół wraz z sześcioma krzesłami. Usiadłam obok brunetki, a jej rodzice naprzeciwko nas.
- Jesteś jakaś smutna Claudia. Coś się stało? - zapytała mnie mama dziewczyny siedzącej obok mnie. Zawsze była miłą osobą i martwiła się o mnie, jak o własną córkę. Zawsze mogłam do niej przyjść ze swoim problemem. Lubiłam ją.
- Smutna? Chyba się Pani wydaje. Normalna jestem, jak zawsze. - powiedziałam, a na koniec się zaśmiałam. Próbowałam zmienić mimikę twarzy na wesołą żeby pani Caroline mnie nie przejrzała. Nie chciałabym żeby wiedziała, co się u mnie dzieje. Wystarczy, że powiedziałam o tym jej córce.
Po skończonym obiedzie pojechałam wraz z Alice do domu. Mam nadzieję, że dzisiejsza noc będzie spokojna.


Od autorki: Cześć! Przepraszam, że na razie jest nudno, ale później będzie się działo! W tym FF jest pełno zwrotów akcji i zaskoczeń. Zapraszam do komentowania i przypominam o hasztagu na Twitterze, gdzie możecie pisać swoje opinie o "The Call" #TheCallFF

9 komentarzy :

  1. Czekam na ciąg dalszy, opowiadanie super <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiście że się podoba :) Czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mega opowiadania, trochę przypomina Cienia, ale jest okay :* :D

    OdpowiedzUsuń
  5. bardzo fajne opowiadanie, zaskoczyło mnie w 100 %. Uwielbiam ff o Niallu jak i o reszcie chłopców z One Direction. Na pewno nie raz tutaj wpadne xx
    http://secret-hill.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Piszesz świetnie, twoje opowiadanie jest bardzo wciągające. Lubię historie z dreszczykiem emocji. :) Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział.
    Ana :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Fabuła przypominająca troszkę ''Cienia'', ale jest ciekawie. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Może trochę przypomina Cienia, ale jest super. Pisz dalej z chęcią doczytam do końca :D

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

CREATED BY
XASHEWX