O Boże! Jak? Co? Gdzie? Czy on mnie widział, jak paradowałam w samej bieliźnie po pokoju? Co za psychol. Podbiegłam szybko do okna zobaczyć czy ktoś tam jest, ale nikogo nie było. Wzięłam telefon i napisałam.
Do nieznany:
Zostaw mnie w spokoju, bo zadzwonię na policje!
Jeśli są to jakieś dzieci, które robią sobie żarty - cóż dla mnie nieśmieszne, to powinno ich to przestraszyć.
Od nieznany:
Och słonko.. I co im powiesz? Nawet nie wiesz, jak wyglądam /N
Do nieznany:
Już zadzwoniłam. Namierzą Cię, zobaczysz.
Oczywiście nie zawiadomiłam ich, ale może to kupi i da mi spokój.
Od nieznany:
Czyżby? Nie lubię kłamców, Claudio. Ach i pamiętaj na przyszłość: lepiej tego nie rób, bo pożałujesz.
Do nieznany:
Jesteś śmieszny. Nie boje się Ciebie. Będę robić co chce
Od nieznany:
Zobaczymy
Tylko tyle? Myślałam, że będzie mnie straszył czy coś. Pewnie dał sobie spokój. Zobaczyłam, że mam tylko 47% baterii. Podeszłam do szafki i wyjęłam ładowarkę. Gdy szłam do łóżka nagle zgasło światło. Myślałam, że to jakaś awaria, ale usłyszałam kroki w salonie. Przestraszyłam się. Boże, to na pewno on. Nie żartował. Zabije mnie. Słyszałam, że zbliża się do mojego pokoju. Kroki ucichły pod drzwiami. Serce podeszło mi do gardła. Po mojej lewej znajdowały się drzwi do łazienki, więc wbiegłam tam i szybko zamknęłam drzwi. Chciałam zadzwonić na policję, że ktoś mi się wkradł do mieszkania, lecz w tym samym momencie przyszedł mi sms:
Od nieznany:
A teraz się boisz?
To jakiś psychol! Kto normalny wkrada się do czyjegoś mieszkania?! Wystukałam drżącymi dłońmi sms'a
Do nieznany:
Zostaw mnie w spokoju, proszę. Nic Ci nie zrobiłam
Odpowiedź nie przychodziła mi przez 2 minuty, może 10 albo nawet przez 2 godziny. Nie wiem ile czasu minęło. Byłam przerażona. Słyszałam, że ktoś chodził mi po pokoju, ale nie miałam odwagi, by tam wejść. Siedziałam już w łazience po ciemku od jakichś 15 minut. Nikogo nie słyszałam od jakiś 10, ale bałam się wyjść. Nagle włączyło się światło. Powoli otworzyłam drzwi, wychyliłam głowę i zobaczyłam, że nikogo nie ma. Obeszłam cały dom, po drodze biorąc nóż z kuchni - tak na wszelki wypadek. Nikogo nie było. Gdy weszłam do pokoju, ujrzałam, że szuflada z bielizną była otwarta. Co za dupek! Grzebał mi w rzeczach i to prywatnych!
Od nieznany:
Następnym razem mnie nie prowokuj
PS pozwoliłem sobie zabrać Twoją czerwoną bieliznę - na pamiątkę :*
Czytałam tego sms'a 10 razy i wciąż nie mogłam w to uwierzyć. Jak on mógł! Kto to w ogóle jest?! Chciałabym zadzwonić na policję, ale jak on będzie szybszy i coś mi zrobi? Może za niedługo mu się to znudzi... Z tą myślą i dużym strachem położyłam się do łóżka.
(NASTĘPNEGO DNIA, RANO)
Budzik obudził mnie równo o 5:00. Wstałam, zjadłam na śniadanie zapiekanki i poszłam się ubrać. Przed tym wzięłam jeszcze prysznic. Ubrałam na siebie jasne jeansy, czarną bluzkę i białe conversy. Był lekki wiatr, więc nałożyłam na siebie czarną skórzaną kurtkę.Włożyłam do uszu słuchawki i wyszłam.
Całą drogę do kawiarni myślałam o tym, co się wczoraj zdarzyło. Mogłam wyjść i zobaczyć kto to był, ale moja odwaga w tamtym momencie była w skali od 1-10 na poziomie -100.
Weszłam do środka kawiarni. Od razu przywitała mnie moja koleżanka Sara. Ma ona 24 lata. Mieszka z mężem i 2-letnią córeczką. Jest na prawdę miłą, pogodną i pomocną dziewczyną.
Weszłam na zaplecze i przebrałam się w strój roboczy. Jak on wygląda? Otóż jest on w kolorze zielonym i składa się z sukienki przed kolano z rękawami 3/4. Bardzo mi się podoba.
Około godziny 13 (czyli jeszcze została godzina bym skończyła pracę), weszła grupka mężczyzn. Wszyscy byli ubrani na czarno. Było ich czterech. Wyglądali trochę przerażająco. Rozglądali się, aż wzrok jednego z nich - mulata, stanął na mnie. Patrzył się dość uporczywie. W końcu jego kumpel w lokach szturchnął go i poszli usiąść przy stoliku. Nie chciałam ich obsługiwać, dlatego rozglądałam się za koleżankami, ale każda z nich była zajęta obsługiwaniem klientów. To moja praca, więc musiałam tam podejść. Wzięłam głęboki oddech i do ręki mały notes, w którym zapisywałam zamówienia, ruszyłam. Stanęłam przy nich i chrząknęłam, ponieważ byli zajęci rozmawianiem i nie zauważyli mnie. Wszystkie cztery głowy odwróciły się w moją stronę.
- Dzień Dobry! Co podać? - powiedziałam cicho. Czułam się przy nich, jak mały robaczek.
- Ja wezmę kawę i szarlotkę - odpowiedział krótko ścięty brunet o niebieskich oczach. Wydawał się najmilszy z nich wszystkich.
- Więc niech będą cztery kawy i szarlotka - odezwał się ten, którego najbardziej się bałam - mulat. Miał on czysty i przerażający głos. Ciągle się na mnie patrzył tymi brązowymi oczami. Był dziwny.
- Okej. To wszystko? - zadałam standardowe pytanie.
- Tak - odpowiedział mi. Poszłam zrobić te kawy. Czułam na plecach ich wzrok. Wyglądali dość strasznie, a zamawiają kawy? Cóż, bardziej by im pasowało żeby poszli do baru się napić. Ale nie można oceniać książki po okładce. Może nie są tacy źli. Postawiłam na tacy cztery kawy i kawałek szarlotki i ruszyłam do ich stolika.
- Proszę - mówiąc to, rozdałam im zamówione przez nich rzeczy. Podziękowali, oprócz mulata. Ciągle się na mnie patrzył wzrokiem mordercy. Nic mu przecież nie zrobiłam. Postanowiłam chociaż raz w życiu zdobyć się na odwagę i zanim odeszłam, zapytałam:
- Coś nie tak? - mam nadzieję, że nic mi nie zrobi. Wiem, że w około jest pełno ludzi i nie powinien mi nic zrobić, ale wygląda na takiego co nie obchodzi go czy ktoś patrzy czy nie.
- Nie, a czemu miałoby być? - zapytał się i upił łyk kawy.
- Emm.. - chciałam powiedzieć, że się tak dziwnie na mnie patrzy, ale bałam się - z resztą nie ważne. Miłego dnia - i poszłam, a prawie biegłam do lady. Usłyszałam jeszcze za sobą jego śmiech. Idiota. To nie było śmieszne.
Minęło jakieś 15 minut, a grupka nieznajomych wstała i ruszyli do wyjścia. Jeden z nich - ten z lokami, podszedł do kasy zapłacić.
- 3 funty - mruknęłam cicho, nawet na niego nie patrząc. Mężczyzna wyjął z portfela 100 funtów i położył na ladę. Chciałam mu wydać resztę, lecz on się wtedy odezwał
- Reszty nie trzeba - uśmiechnął się słodko. Dopiero teraz zauważyłam, że jest bardzo przystojny. Z resztą tak samo, jak jego koledzy.
- Ale to nawet nie połowa - odparłam zdziwiona. Kto normalny daje tyle napiwku?!
- Po prostu to weź i nie zadawaj pytań. Jeszcze przepraszam za mojego kolegę, ma zły dzień - wyszczerzył się i wyszedł. Jest całkowicie inny niż jego kolega.
Właśnie wybiła godzina 14 i idę do domu. Co to był za dzień.. Dzisiaj przychodzi do mnie Ali i wszystko jej opowiem.
Weszłam do moich czterech ścian i walnęłam się na kanapę, krzycząc "wreszcie w domu!". Jestem mega zmęczona. Niby praca kelnerki nie wydaję się trudna, ale to ciągłe chodzenie od stolika do stolika męczy. Gdy jakoś się ogarnęłam, poszłam wziąć prysznic. Przebrałam się w szare dresy i białą koszulkę. Usłyszałam, jak ktoś wchodzi do mieszkania. Wyszłam z pokoju i ujrzałam Alice. Taak, gdy przychodzimy do siebie to nie pukamy, czujemy się jakbyśmy razem mieszkały.
- To opowiadaj, co u Ciebie! - rzuciła się na sofę i krzyknęła.
- Czekaj - odpowiedziałam i poszłam do kuchni. Wyjęłam chipsy, które wsypałam do miski, a do szklanek nalałam sok pomarańczowy. Wzięłam wszystko, położyłam na stół i usiadłam obok mojej przyjaciółki.
- Ktoś wczoraj włamał się do mojego mieszkania - powiedziałam. Ali przestała jeść chipsy i popatrzyła na mnie wielkimi oczami.
- Co?! Jak to? Gdzie? Kiedy? - zadawała pytania, jak z jakiejś maszynki.
- Mówiłam Ci o tym anonimie, który do mnie wydzwania i wysyła sms'y. To był on. I nie jest "dzieckiem" - nakreśliłam cudzysłów w powietrzu, ponieważ pamiętam, że to ona mnie takim argumentem uciszyła. W ogóle skąd wiem, że to nie dziecko? Bo dziecko, by tego nie zrobiło.
- Widziałaś go? - jeszcze nigdy nie widziałam tak poważnej Al.
- Nie, ale żadne dziecko nie wkradło by się do czyjegoś mieszkania, Al! - podniosłam głos.
- Skąd wiesz? Przecież go nie widziałaś. Co zrobiła z tym policja? - szybko zmieniła temat.
- Nic, bo po nią nie zadzwoniłam - cicho powiedziałam, a raczej zapytałam. Ta jeszcze bardziej wybałuszyła oczy. Swoją drogą nawet nie wiedziałam, że da się jeszcze bardziej.. Zaśmiałam się cicho pod nosem z moich myśli.
- Jak to?! Dziewczyno jesteś normalna?! Ktoś Ci się wkradł do domu, a Ty nic z tym nie robisz tylko żresz chipsy?! - krzyczała i wskazała ręką na mnie, zapychającą się lays'ami.
- Nie drzyj się tak! Nic nie rozumiesz! - również się wydarłam.
- To mi może wytłumacz?!
- Dobra, słuchaj! - zaczęłam jej wszystko wraz ze szczegółami opowiadać. Gdy skończyłam opadłam zmarnowana na kanapę.
- Jezu to na prawdę straszne - popatrzyłam na nią z pokerową miną. Jakbym tego do tej pory nie wiedziała.. Zaśmiała się - przepraszam, ale musisz coś z tym zrobić.
- Ale co?
- Nie wiem, ale następnym razem może on Ci coś zrobić. Musimy coś wymyślić.
- Ale co?
- No Jezu Claudia! Przestań się głupio pytać tylko myśl! - zaczęłam się śmiać. Uwielbiam ją wkurzać. Dziwnie się zachowuję. W takiej sytuacji powinnam siedzieć zesrana ze strachu, a w tym czasie duszę się ze śmiechu.
- Boże co ja z Tobą mam - zaśmiała się Ali.
- Mam pomysł! - krzyknęłam i przestałam się śmiać. Przyjaciółka popatrzyła się na mnie z uniesioną brwią.
- Otóż możesz się do mnie wprowadzić - zapadła cisza. Po kilku minutach przerwała ją dziewczyna, siedząca obok mnie.
- Serio? Chcesz żeby mnie też zabił? Dziękuję Ci bardzo.. - powiedziała poważna, ale zaraz zaczęła się śmiać.
- Niee, chociaż.. - zrobiłam zamyśloną minę, a Ali uderzyła mnie w ramię - a tak na poważnie to jakbyśmy były razem to byłoby mi raźniej. Proszę zgódź się - zrobiłam maślane oczka. Zawsze mi na tym ulegała.
- Ugh, jesteś okropna. Powiem o tym mamie i jutro będziesz mogła nosić moje walizki - pokazała mi język. Ucieszyłam się i rzuciłam się na nią żeby ją przytulić.
Postanowiłyśmy obejrzeć film. Na rozluźnienie wybrałyśmy komedie. Gdy skończyłyśmy, brunetka poszła do domu. Wychodząc powiedziała, że napisze mi sms'a o której mam do niej jutro przyjść i pomóc się pakować.
Nie byłam głodna, więc poszłam umyć zęby i przebrać się w piżamę. Odpaliłam kompa, włączając CS'a. Po około 20 minutach grania usłyszałam, jak ktoś do mnie dzwoni. Odebrałam nie patrząc na numer.
- Słucham? - odezwałam się. Byłam trochę zapatrzona w grę, więc nie wiedziałam kto dzwoni. Ale może to mama. Gdy się wyprowadziłam często do mnie telefonuje, ale rozumiem ją. Robiłabym to samo. W końcu ostatnie dziecko wyfrunęło z gniazda i została ona sama z tatą. Niestety taka jest kolej rzeczy.
- Chce patrzeć, jak umierasz - odezwał się przerażający głos mężczyzny.
Czemu skończyłas w takim momencie!! A tak poza tym swietny rozdział. ��
OdpowiedzUsuńProszę szybko o następny. Muszę wiedzieć co dalej <3
OdpowiedzUsuńO jaa! To że kończysz w takim momencie wcale mnie nie dziwi, bo sama tak robię XD Naprawdę zapowiada się ciekawie! Cudo! :D
OdpowiedzUsuń