sobota, 16 maja 2015

Rozdział 7

W całym pomieszczeniu zapadła ciemność. Odłożyłam książkę na szafkę nocną i ruszyłam w stronę włącznika światła. Próbowałam zapalić, lecz nie udało mi się to. Pomyślałam, że może spaliła się żarówka, ale gdy próbowałam zrobić to samo w salonie i w łazience kończyło się porażką. Wróciłam do pokoju, aby zadzwonić do Alice. Chciałam wziąć telefon z łóżka, ale nie było go tam. Sprawdziłam również na szafce i okazało się to samo. Dałabym sobie rękę uciąć, że kładłam go na łóżku.
Po chwili usłyszałam głośne kroki zmierzające do pomieszczenia, w którym byłam. Serce podeszło mi do gardła. Cofnęłam się pod samą ścianę i chciałam zniknąć. Wiedziałam, że to On. Przyszedł mnie zabić. Niemal całe życie przeleciało mi przed oczami. Żałowałam tego, że poszłam na policję. Tego, że źle się o nim wyrażałam. Boże, wszystkiego, co jest związane z nim. Poczułam na swoich policzkach łzy. Nawet nie wiedziałam, że zaczęłam płakać.
Kroki stawały się coraz głośniejsze, aż zauważyłam czarną postać, która stanęła w drzwiach na przeciwko mnie. Przechyliła głowę w prawo i obserwowała mnie.
Po mojej prawej stronie są drzwi do łazienki. Jeśli się tam dostanę to mogę się w nich zamknąć. Są one ode mnie dalej niż On, ale mogę spróbować. Muszę dać radę, nie mogę zginąć.
Nie wiele myśląc rzuciłam się w stronę łazienki. Już prawie złapałam klamkę, gdy poczułam mocny uścisk na mojej talii. Zaczęłam się wyrywać i piszczeć. Mężczyzna jedną ręką objął mnie w pasie, a drugą zasłonił usta, bym nie mogła krzyczeć.
- A gdzie to się wybierasz, maleńka? - powiedział po czym się zaśmiał. - Mówiłem Ci, że pożałujesz tego, że byłaś na policji. - wysyczał wprost do mojego ucha. Nie dawałam za wygraną dalej wierzgając się całym ciałem. - Przestań się szarpać do kurwy! - krzyknął. Mam nadzieje, że moi sąsiedzi go usłyszeli i wezwą pomoc. Pomimo jego rozkazu nie przestawałam mojej czynności. I to był mój błąd, bo jeszcze bardziej go tym rozwścieczyłam. Rzucił mnie na łóżko. Próbowałam uciec, lecz on złapał mnie za nogi, pociągnął w swoja stronę i obrócił mnie na plecy. Usiadł na mnie po czym zatkał mi usta dłonią. Dalej się wyrywałam i piszczałam, gdy nagle poczułam na skroni chłodny metal. Zobaczyłam, że celuje on we mnie bronią. Zamknęłam oczy i zaczęłam mocniej płakać.
- Hej, spójrz na mnie. - powiedział spokojnym głosem. Nie posłuchałam go. - Powiedziałem spójrz na mnie! - krzyknął po raz kolejny. Otworzyłam oczy i spojrzałam prosto na niego. Nie widziałam dobrze jego twarzy, ponieważ było ciemno. - Jeżeli nie przestaniesz się szarpać i krzyczeć to odstrzelę Ci tę piękną główkę, zrozumiano? - gdy nic nie zrobiłam, powtórzył - Pytam czy zrozumiano?! - podniósł swój głos. Pokiwałam powoli głową. - A teraz odsłonię Ci usta, a jeśli piśniesz chociaż słówko to będzie to Twój ostatni dzień, okej? - znowu pokiwałam głową, na tak. Powoli odsunął dłoń z moich ust. Postanowiłam nie krzyczeć. Leżałam i patrzałam się na niego. Jeśli będę spokojna na pewno nic mi nie zrobi.
- Grzeczna dziewczynka. - zaśmiał się. Dupek. Szkoda, że nie miałam odwagi mu tego powiedzieć prosto w twarz. - A teraz uważnie posłuchaj. - powiedział wciąż na mnie siedząc. Zobaczyłam, że prawie pod poduszką leży moja komórka. Dlatego nie mogłam jej znaleźć. Wpadłam na dość głupi pomysł, ale nie mogę się poddać. - Twój czas i tak jest już policzony. Nie zabiję Cie teraz. Lubię się z Tobą bawić. Widzieć Twój strach w oczach, ah.. - zaczął się śmiać. Wyciągnęłam powoli rękę w stronę telefonu. Nie miałam nic do stracenia. Już prawie dotknęłam go palcami, ale był za daleko. Wysiliłam się trochę i mam! Szybko go wzięłam i uderzyłam nim w głowę tego psychola. Upadł na podłogę, a ja w tym czasie podniosłam się i rzuciłam w stronę drzwi wyjściowych. - Suka! I tak Cię dorwę. - usłyszałam za sobą. Po głosie wyczułam, że był wkurwiony. Coż nie codziennie obrywa się telefonem w głowę. Miał prawo się wkurzyć, ale co ja miałam powiedzieć? Broniłam się..
Wybiegłam na klatkę nawet nie zakładając butów. Nie miałam na to czasu. Jak najszybciej chciałam oddalić się od niego. Otworzyłam drzwi od bloku i biegłam ile sił w nogach. Musiałam kogoś złapać żeby mi pomógł, ale był wieczór i nikogo nie było. Jak na złość, gdy kogoś potrzebuje to go nie ma. Prawie nie mogłam oddychać z tego wysiłku. Potykałam się, a nawet raz się przewróciłam, lecz biegłam dalej. Nigdy nie byłam dobra z WFu. Nie mogłam się poddać. Nogi miałam, jak z waty. Wybiegłam zza róg i zderzyłam się z kimś. Upadłam na podłogę. Podniosłam głowę i zobaczyłam tego samego mulata z kawiarni. Stał razem ze swoimi trzema kolegami. Nie traciłam nawet chwili, podniosłam się i zaczęłam mówić
- Ktoś wkradł mi się do mieszkania. Proszę pomóżcie mi. Zadzwońcie na policję! On ma broń. - płakałam. Cała się trzęsłam. Jeden z nich, a mianowicie brunet z niebieskimi oczami zaśmiał się. Zdziwiłam się, ale nie miało to teraz znaczenia. Chciałam, jak najszybciej stąd uciec, jak najdalej od tego psychola. Mulat podszedł do mnie i przytulił.
- Ciii.. Już wszystko dobrze. - szeptał. Wyrywałam się, bo w końcu go nie znam, ale on mocniej mnie ścisnął. - Chodź zobaczymy gdzie on jest i zadzwonimy po policję. - pozostała trójka wszystkim się przyglądała, Popatrzyłam na niego przestraszona i pokiwałam przecząco głową. - Z nami jesteś bezpieczna. Zaufaj mi. - popatrzył mi się prosto w oczy. Puścił mnie i zaczął kierować się w stronę bloku. Ruszyłam za nim. Jego koledzy zrobili to samo.
- Musicie uważać. On miał broń. Lepiej zadzwońcie na policję, proszę. - mówiłam chaotycznie. Nie chciałam żeby coś mi i im się stało. Szłam równo ramię w ramię z chłopakiem o oliwkowej skórze. Za nami szła pozostała trójka mężczyzn. W ogóle się nie odzywali. Byli dziwni i tajemniczy, ale myślę, że mi pomogą. Wcześniej tego nie zauważyłam, ale byli oni ubrani na czarno. W szafie chyba nie mają dużego wyboru.
Szłam z nimi, bo czułam się przy nich bezpiecznie. W końcu raczej dadzą sobie radę z  jednym mężczyzną. Wyglądają na takich, którzy potrafią się bić.
Byliśmy już prawie pod klatką, gdy zobaczyłam jak wychodzi z niej ten koleś. Kierował się prosto w naszą stronę. Był bardzo zdenerwowany.
- To on! - powiedziałam i chciałam się cofnąć kiedy poczułam uścisk na moich ramionach. - Co jest?! - popatrzyłam i zobaczyłam, że trzyma mnie loczek. - Co Wy robicie do kurwy? - chciałam się wyszarpać i uciec, ale nic z tego. Wtedy głos zabrał mulat.
- Serio myślałaś, że Ci pomożemy? - jego usta wygięły się w kpiarskim uśmiechu. Kopałam się, wierzgałam i nic. Kompletnie. Mogłam się wcześniej domyślić, że są razem z nim. Jaka ja byłam głupia.
- Ty dziwko! Mówiłem, że Cię dorwę. - w blasku latarni zauważyłam jego twarz. Boże, to ten blondyn z kawiarni. Nie wierzę. Doszedł do mnie i uderzył mnie. Z całej siły w policzek. Gdyby nie chłopak w kręconych włosach, który mnie mocno trzymał upadłabym. Blondyn złapał moją twarz i przystawił do swojej. - Pożałujesz tego, co zrobiłaś. - wycedził przez zęby. - Miałem być miły, ale jeśli tak bardzo tego chciałaś to proszę. - puścił mnie. Poczułam małe ukłucie w przedramieniu. Obróciłam głowę w lewo i zobaczyłam, jak mężczyzna, który wcześniej zaśmiał się wbija mi jakąś igłę do ręki.
- Puśćcie mnie! Proszę, nic Wam nie zrobiłam. - nawet nie wiedziałam, że tak można, ale rozpłakałam się bardziej. Gdy zobaczyłam, że coś mi wbija w skórę spanikowałam. Oni nic sobie z tego nie zrobili. Po prostu się na mnie patrzyli. Blondyn i mulat coś szeptali między sobą, ale nie mogłam usłyszeć co. Nagle zaczęło mi się kręcić w głowie, a przed oczami miałam mroczki. Substancja, którą mi dali zaczęła działać. Moje ciało zrobiło się całe wiotkie, a przed oczami zrobiło się ciemno.
- Dobranoc, księżniczko. - to było ostatnie zdanie, które usłyszałam od blondyna przed zaśnięciem.

Poczułam ból w całym ciele, a najbardziej w głowie. Chciałam otworzyć oczy, ale nie mogłam. Moje powieki były tak bardzo ciężkie. Spróbowałam po raz kolejny i udało się, lecz od razu je zamknęłam, ponieważ oślepiło mnie światło. Po kilku minutach znowu je otworzyłam. Podniosłam się i zobaczyłam, że jestem w pomieszczeniu o odrapanych, brudnych ścianach i jednej wiszącej żarówce, która dawała światło na cały ten bałagan. Leżałam na zniszczonym materacu. Na środku pokoju stało krzesło. Niczego więcej tu nie było. Nawet okna przez, które mogłabym uciec.
Podeszłam do wielkich, stalowych drzwi i próbowałam je otworzyć, ale nic z tego. Zamknięte. A czego innego mogłabym się spodziewać..
Wróciłam na materac i usiadłam na nim. Rozmyślałam, co teraz będzie. Na pewno mnie zabiją. Nawet nie zdążyłam pożegnać się z rodziną, Alice.. Alice! Ciekawe, co robi. Może już wróciła ze spotkania z Sam'em i zobaczyła, że mnie nie ma. Na pewno kogoś zawiadomiła. Nie mówiłam jej, że gdzieś wychodzę, więc powinna się martwić.
Oparłam się o ścianę, podkuliłam nogi pod brodę i czekałam. W parę tygodni moje życie zmieniło się w piekło. I to przez jednego chłopaka. Nie wiem, co zrobiłam. Przecież nawet go nie znam.
Usłyszałam brzdęk zamka. Popatrzyłam na drzwi i zobaczyłam, jak się otwierają. Do pomieszczenia wszedł młody, chudy chłopak. Był krótko ściętym brunetem. Pierwszy raz go widzę. Jego twarz była poważna, a nawet wkurzona. Ubrany był w niebieskie jeansy, białą bluzkę i czarną kurtkę.
Położył obok materaca miskę. Chyba była z jedzeniem. Kiedy nie wykonałam żadnego ruchu odezwał się.
- Masz to zjeść. - rozkazał mi. Wziął miskę i wystawił ją w moim kierunku chcąc, abym ją wzięła. Zobaczyłam w niej jakąś kaszkę czy, co to było. Na pewno by mi nie posmakowało. Śmieszne jest to, że jestem w takiej sytuacji, a jeszcze wybrzydzam. Nie wzięłam jej. - Powiem Ci coś. Na Twoim miejscu bym to zjadł. Horan bardzo się wkurzy, jeśli tego nie zrobisz. - odstawił miskę i wyszedł. Miałam jeszcze nadzieję, że zapomni zamknąć drzwi, ale niestety na moje szczęście lub nieszczęście słyszałam, jak to zrobił.
Popatrzyłam na miskę z jedzeniem i postanowiłam tego nie jeść. Owszem byłam głodna, ale nie wiadomo, co tam dali. Mogli dosypać jakieś proszki nasenne czy coś w tym stylu.
Siedziałam parę minut, godzin.. Sama nie wiem. Opadłam na twardy materac i leżałam. Byłam tak zmęczona, że nawet nie wiem kiedy usnęłam.
- Wstajemy. - obudziło mnie szturchanie w ramię. Otworzyłam powoli oczy i zobaczyłam pochylającego się nade mną blondyna. Jak się nie mylę to on nazywa się Horan i to przez niego wszystko się dzieje. Na czole po lewej stronie miał naklejonego plastra. Pewnie to przeze mnie. W myślach uśmiechnęłam się i przybiłam sobie piątkę.
- Proszę wypuść mnie. Nic Ci nie zrobiłam. - powiedziałam podnosząc się. Wyśmiał mnie.
- Powtarzasz się. - obrócił głowę i zobaczył nietknięte jedzenie. Znowu popatrzył na mnie mrużąc oczy. - Dlaczego tego nie zjadłaś? - pyta.
- Ja.. Nie.. Nie jestem głodna. - zająknęłam się. Podszedł do krzesła. Ustawił je blisko mnie i usiadł na nim.
- Chcesz stąd wyjść? - zapytał. On jest głupi? Po co zadaje mi takie bezsensowne pytania. Przecież wiadome jest to, że chce stąd wyjść.
- Tak. - powiedziałam pewnie.
- Więc teraz mnie uważnie posłuchaj. - kiwnęłam głową. - Wypuszczę Cię stąd, ale nikomu nie piśniesz słówka. Nie ma żadnej policji, bo wiesz, jak to się skończy. Spróbuj powiedzieć coś przyjaciółeczce, a ona też pożałuje. Zrozumiano? - słuchałam jego poleceń uważnie i analizowałam je.
- Tak. - odparłam po chwili, na co się uśmiechnął. Jeśli na prawdę mnie wypuści na pewno nikomu nic nie powiem. - ale co będzie dalej? - musiałam o to zapytać. Wypuści mnie i co? Będę normalnie żyć, jak gdyby nic się nie stało? I co on z tego będzie miał..
- Tego dowiesz się w swoim czasie, maleńka. A teraz się ubierz w to i jakoś ogarnij, bo źle wyglądasz. Za 30 minut przyjdzie po Ciebie Zayn i odwiezie Cię do domu. - rzucił we mnie jakąś torbą i wyszedł. Byłam tak przestraszona, że nawet wcześniej jej nie zauważyłam.
Otworzyłam ją i zobaczyłam, że są w niej moje ciuchy, a mianowicie szare dresy, biała bokserka i czarna bluza z suwakiem. Miałam przebrać się tutaj? Prosiłam Boga, aby nikt tu nie wszedł w czasie kiedy będę się ubierała. Szybko ściągnęłam stare ubrania, które były brudne i założyłam te przyniesione przez chłopaka. Przeczesałam kilka razy włosy dłonią i czekałam na niejakiego Zayna. 


Od autorki: Cześć! Uf, w końcu rozdział siódmy napisany. Powiem Wam, że jak na razie najtrudniej mi się go pisało. Najgorzej początek. Niezbyt jestem z niego zadowolona, ale mam nadzieję, że Wam się spodoba. 
Chciałam jeszcze podziękować xashewx za zrobienie pięknego szablonu!

Całuski, ClaudiiXXX

sobota, 9 maja 2015

Rozdział 6

W domu razem z Alice rozłożyłyśmy na sofie koce, poduszki i zrobiłyśmy dużo jedzenia. Postanowiłyśmy zrobić sobie noc filmową. Przed przyjazdem do domu wstąpiłyśmy do sklepu, więc teraz leżałyśmy zapchane ciastkami, chipsami i tego typu rzeczami. 
Uwielbiam takie dni, jak te. Zero obowiązków tylko relaks. Byłyśmy w trakcie kiedy Chris błagał Samanthe o wybaczenie. Jak praktycznie każdy facet - zdradził ją. Na jej miejscu bym o nim zapomniała. Jak koleś zdradzi raz to będzie to robił cały czas. Takie moje zdanie.
- Chris jest taki przystojny - westchnęła przyjaciółka - Na jej miejscu od razu bym go wzięła w ramiona. - patrzyła w telewizor, a raczej na Chrisa, jak zaczarowana.
- Wybaczyłabyś mu zdradę tylko dlatego, że jest przystojny? - zaśmiałam się. Jak można upaść tak nisko..
- Nie no, nie tylko dlatego. Ale popatrz, jak on się stara. Poza tym był wtedy pijany. - broniła go brunetka.
- Odwieczny argument facetów. Inaczej byś gadała, jakby to Ciebie spotkało. - wstałam i poszłam do łazienki. Od takiej ilości soku muszę często korzystać z ubikacji.
Wracałam do salonu i słyszałam, jak Alice rozmawia z kimś przez komórkę.
- Nie ma jej teraz. Wyszła. - powiedziała do kogoś. Mówiła o mnie? Gdy weszłam do salonu popatrzyła na mnie i powiedziała:
- Muszę kończyć, pa. - to było dziwne. Dlaczego od razu się rozłączyła, gdy mnie zobaczyła? Mogłam trochę ją podsłuchać.
- Kto dzwonił? - spytałam się jej.
- A taki kolega. - nerwowy śmiech opuścił jej usta. Uniosłam jedną brew w górę. Chciałam wiedzieć coś więcej, ale ona milczała.
- Mówiliście o mnie? - musiałam to wiedzieć. To jedno zdanie, które usłyszałam na to wskazywało, ale niby dlaczego i z kim miałaby to robić.
- Co? Nie! Niby czemu? - odpowiedziała szybko. Po moim uciążliwym wpatrywaniu się w nią dodała - Oh, okej. Powiem Ci. - zrobiłam pytającą minę.
- Ale co? Gadaj szybciej. - ponagliłam ją. Nie lubię, gdy ktoś mnie utrzymuje w niepewności.
- Tylko nie złość się. - uprzedziła. Kiwnęłam głową i usiadłam wygodnie na kanapie - Więc kilka dni temu przyszedł do mnie Sam. - powiedziała cicho.
- Sam?! Ten Sam? - uniosłam się. Sam Cooper to mój były chłopak. Zerwałam z nim, bo miał mnie gdzieś. Dosłownie. Na początku, jak w każdym związku wszystko było usłane różami. Z czasem zaś Sam miał coraz mniej czasu dla mnie. Mówił mi, że zostaje po godzinach w pracy, a później jest zmęczony na spotkanie. W rzeczywistości chodził na imprezy, o których mi nie mówił. Miałam dość, więc z nim zerwałam. Przez pierwszy tydzień nachodził mnie i męczył przeprosinami, ale nie ugięłam się. Myślałam, że dał już sobie spokój, ale widocznie nie, jeśli przyszedł znowu do Al. Wcześniej też ją prosił, aby pomogła mu pogodzić się ze mną.
- Tak, ale daj mi dokończyć. Więc kilka dni temu przyszedł do mnie i poprosił żebym Cię namówiła do tego, abyś się z nim spotkała.
- Zgodziłaś się? Przecież wiesz, co zrobił i że między nami wszystko skończone Al! Czemu nie powiedziałaś mi o tym wcześniej? - obwiniałam ją. Jak mogła knuć za moimi plecami. Gdybym chciała to sama bym się z nim spotkała. Nie potrzebuje pomocników.
- Tak wiem! Ale nie chciałam żebyś się z nimi spotkała, dlatego nic Ci nie mówiłam. W ogóle on poprosił żebym dowiedziała się czy jeszcze coś do niego czujesz, więc wpadłam na pomysł żeby nic Ci nie gadać. Żebyś się nie denerwowała, oczywiście - dodała - A później mu powiedzieć, że to wszystko skończone i nie chcesz się z nim widzieć. - zakończyła swoją opowieść.
Zapadła cisza. Mój mózg w tej chwili był na najwyższych obrotach. Trochę wkurzyła mnie tym, ale miała dobre intencje.
- Przepraszam, Clauduś. - zrobiła minę zbitego psa. Nie mogłam się na nią gniewać. Wiem, że nie chciała źle.
- Okej. Ale następnym razem mów mi o takich rzeczach. Jednak chciałabym wiedzieć o czymś takim. - mówiąc to ciągle patrzyłam w jej oczy. Mam nadzieje, że mnie posłucha. - Może doprowadź swój plan do końca? Umów się z Sam'em i powiedz mu, że nie jestem nim zainteresowana. - zaproponowałam.
- Naprawdę? Okej. Zadzwonię do niego, poczekaj. - wzięła telefon do ręki po czym wykręciła numer do mojego byłego.
- Daj na głośnik. - wyszeptałam zanim dodzwoniła się do niego. Posłuchała mnie naciskając na funkcję głośno mówiącą.
- Halo? - po drugiej stronie usłyszałam głos Sama. Dziwne uczucie słyszeć go po ponad 1,5 miesiąca.
- Tu Alice. Możemy się spotkać? Wiesz, o co chodzi.
- Jasne. Kiedy Ci pasuje? - ucieszył się. Niestety "biedak" nie wie, co chce mu przekazać moja przyjaciółka. Jego głos wcale się nie zmienił. W końcu czego mogłam się spodziewać po tak krótkim okresie czasu.
- Jutro o 11:30? - zaproponowała dziewczyna.
- Kurcze wtedy nie mogę. Może być o 20 w pubie Piwnica? 
- Em, okej. Pasuje, więc do zobaczenia. - pożegnała się Ali.
- Do zobaczenia. - odpowiedział jej Sam. Brunetka nacisnęła czerwony przycisk. Od razu obie wypuściłyśmy z płuc powietrze, które nieświadomie trzymałyśmy.
- Ciekawe, jak na to zareaguje. - powiedziałam, a następnie wzięłam do ust chipsa. Mam nadzieję, że się nie wkurzy tylko przyjmie to na klatę.
- Nie będzie źle. Na pewno to zrozumie. - dziewczyna posłała w moją stronę uśmiech.
Po dokończeniu filmu postanowiłyśmy położyć się spać. Jest już 22:37 a o 4:40 muszę wstać do pracy. Chciałam szybko pójść do łóżka, ale niestety Alice zajęła mi łazienkę. Pewnie teraz będę czekać aż ją zwolni około dwie godziny. To u niej standard. Nie mając, co do roboty położyłam się na wygodnym łóżku. Rozmyślając o Samie poczułam, jak mój telefon, który leży obok mojej głowy wibruje. Wzięłam go do ręki i otworzyłam smsa.

Od nieznany:
Jak się ma moje słoneczko?

Znowu on. Co mogę zrobić żeby dał mi spokój? Postanowiłam go ignorować. Po około 10 minutach przyszła kolejna wiadomość.

Od nieznany:
Wszystko okej?

On jest bipolarny? Pierw mi grozi, a teraz pyta czy u mnie wszystko okej?! Nie, nie jest OKEJ, dupku.

Od nieznany:
Czy Ty mnie ignorujesz?

Od nieznany:
Oj nie ładnie, nie ładnie...

Wystraszyłam się, gdy Alice z hukiem wyszła z łazienki.
- Możesz już wchodzić. - z westchnieniem podniosłam się z łóżka i wymruczałam pod nosem ciche "okej".
Gdy brałam prysznic ciągle myślałam o tych sms'ach. Zapowiadało się tak fajnie. Myślałam, że dał już sobie spokój, ale jednak nie mam, na co liczyć. Gorący strumień wody zmywa ze mnie cały stres związany z Sam'em i z anonimem. Po wyjściu z prysznica posmarowałam się balsamem, ubrałam piżamę i położyłam się na łóżko obok śpiącej już przyjaciółki.
O 4:40 obudził mnie budzik. Wyłączyłam go i jeszcze przez chwile postanowiłam poleżeć. W ogóle się nie wyspałam. W takich chwilach tęsknię za szkołą. Wtedy mogłabym odpuścić sobie ten dzień, ale niestety to praca i muszę iść. Przeciągnęłam się i wstałam. Brunetka, która spała obok mnie mruknęła coś i obróciła się na drugi bok. Jak ja jej zazdroszczę. Oddałabym wszystko żeby wrócić do cieplutkiego łóżka.
Wyszłam z domu dokładnie o 5:35. Na sobie miałam czarne legginsy, białą bluzkę z rękawami 3/4, a na to jeansową kamizelkę. Było nawet ciepło, więc nie zakładałam kurtki. 
Do kawiarni doszłam wraz z rytmem piosenki Bruno Marsa - Uptown Funk. Przebrałam się i zaczęłam kolejny nudny dzień w pracy.
O godzinie 11:37 do kawiarni wszedł młody mężczyzna. Był ubrany w białą koszulkę i czarne spodnie. Na oczach miał tego samego koloru okulary. Jego blond włosy postawione były na żelu. Usiadł przy dwuosobowym stoliku w kącie sali.
- Jaki przystojniak. Pójdę go obsłużyć. - moja znajoma Jessica puściła mi oczko i ruszyła w jego stronę za bardzo ruszając biodrami.
Jessica to 22 letnia dziewczyna, która kocha imprezować. Jest typem kobiety, która nie wiąże się z facetem na dłużej niż jedną noc. Nie mam zbyt dobrych relacji z nią. Jest zadufana w sobie i uważa się za księżniczkę. 
Potrząsnęłam głową i poszłam obsłużyć innego klienta. Była nim miła, starsza pani. Zamówiła sernik i capuccino. Po obsłużeniu Lucy - bo tak nazywała się owa kobieta, zasiadłam za ladą. 
Gdy wkładałam na wystawę ciasta usłyszałam czyjeś chrząknięcie. Obejrzałam się za siebie i ujrzałam, że przy ladzie stoi ten przystojny blondyn, którego obsługiwała Jessica. Odłożyłam ciasta na bok i podeszłam do niego.
- W czym mogę służyć? - zapytałam miło i posłałam w jego stronę mały uśmiech. Ciągle miał pokerowy wyraz twarzy.
- Chciałem zapłacić. - odpowiedział sztywno. Niezbyt z niego miły chłopak. Niestety muszę się ciągle do niego uśmiechać, w końcu klient nasz pan. Z pewnością zdążył już zauważyć, że mój uśmiech bardziej wygląda, jakbym miała paraliż twarzy niż na szczery.
- Będzie to 12 funtów. - zamawiał on tylko tiramisu. Wyjmując kwotę, którą mu podałam ciągle patrzył się na mnie. Chciałam, aby jak najszybciej zapłacił i wyszedł stąd. 
Rzucił na ladę 50 funtów i wyszedł. Tak po prostu. Nawet nie zdążyłam go zawołać. Podejrzany był. Odkąd dostaje te wiadomości coraz częściej zauważam w kawiarni dziwnych mężczyzn.
W domu byłam o 14:40. Przez całą drogę miałam wrażenie, że ktoś za mną idzie, ale gdy się odwracałam nikogo nie widziałam. Weszłam do salonu, w którym siedziała Al i oglądała jakiś serial.
- W kuchni masz obiad. - powiedziała nawet na mnie nie patrząc. Jak dobrze, że Ramonez się do mnie wprowadziła. Nie muszę po pracy gotować obiadu. Już i tak jestem wystarczająco zmęczona.
Wzięłam miskę z zupą pomidorową i usiadłam obok Alice w salonie.
- To dzisiaj spotykasz się ze Sam'em? - zagadałam do niej i wzięłam do ust łyżkę z zupą. Popatrzyła na mnie kiwając głową.
- Trochę się denerwuje. Wiesz jakie on miał czasem odpały. - powiedziała. Tak miała racje. Otóż Sam ma czasami problemy z samokontrolą.
- Nie bój się. W otoczeniu innych na pewno nic złego nie zrobi. - uspakajałam ją. W pubie gdzie jest dużo ludzi na pewno nie będzie robił głupich rzeczy.
- A Ty, co będziesz robiła, gdy mnie nie będzie? - zaciekawiła się. Połknęłam łyżkę zupy i wzruszyłam ramionami. - Czyli obijanie się, jak zawsze. - zaśmiała się i wróciła do oglądania.
Nawet się nie obejrzałam, a przyjaciółka już wychodziła na spotkanie z Sam'em.
- Zadzwoń do mnie, jak już będzie po. - krzyknęłam do niej z pokoju. Leżałam na łóżku i czytałam książkę, która bardzo mnie zaciekawiła. Na ogół nie czytam, ale tą historię poleciła mi Sara, więc się skusiłam.
- Okej! - odpowiedziała mi i wyszła. Po 10 minutach w całym domu zapadła ciemność.


Od autorki: Wow, w końcu napisałam rozdział! Cud.. Cieszycie się z wieści, że Janoskians będą w Polsce? Bo ja bardzo! Fangirling na 100% haha x. Wybieracie się na ich koncert? Ja tak, ale nie jestem pewna. Życzę Wszystkim miłego weekendu i przypominam o hasztagu na twitterze #TheCallFF

ClaudiiXXX

Obserwatorzy

CREATED BY
XASHEWX