Po chwili usłyszałam głośne kroki zmierzające do pomieszczenia, w którym byłam. Serce podeszło mi do gardła. Cofnęłam się pod samą ścianę i chciałam zniknąć. Wiedziałam, że to On. Przyszedł mnie zabić. Niemal całe życie przeleciało mi przed oczami. Żałowałam tego, że poszłam na policję. Tego, że źle się o nim wyrażałam. Boże, wszystkiego, co jest związane z nim. Poczułam na swoich policzkach łzy. Nawet nie wiedziałam, że zaczęłam płakać.
Kroki stawały się coraz głośniejsze, aż zauważyłam czarną postać, która stanęła w drzwiach na przeciwko mnie. Przechyliła głowę w prawo i obserwowała mnie.
Po mojej prawej stronie są drzwi do łazienki. Jeśli się tam dostanę to mogę się w nich zamknąć. Są one ode mnie dalej niż On, ale mogę spróbować. Muszę dać radę, nie mogę zginąć.
Nie wiele myśląc rzuciłam się w stronę łazienki. Już prawie złapałam klamkę, gdy poczułam mocny uścisk na mojej talii. Zaczęłam się wyrywać i piszczeć. Mężczyzna jedną ręką objął mnie w pasie, a drugą zasłonił usta, bym nie mogła krzyczeć.
- A gdzie to się wybierasz, maleńka? - powiedział po czym się zaśmiał. - Mówiłem Ci, że pożałujesz tego, że byłaś na policji. - wysyczał wprost do mojego ucha. Nie dawałam za wygraną dalej wierzgając się całym ciałem. - Przestań się szarpać do kurwy! - krzyknął. Mam nadzieje, że moi sąsiedzi go usłyszeli i wezwą pomoc. Pomimo jego rozkazu nie przestawałam mojej czynności. I to był mój błąd, bo jeszcze bardziej go tym rozwścieczyłam. Rzucił mnie na łóżko. Próbowałam uciec, lecz on złapał mnie za nogi, pociągnął w swoja stronę i obrócił mnie na plecy. Usiadł na mnie po czym zatkał mi usta dłonią. Dalej się wyrywałam i piszczałam, gdy nagle poczułam na skroni chłodny metal. Zobaczyłam, że celuje on we mnie bronią. Zamknęłam oczy i zaczęłam mocniej płakać.
- Hej, spójrz na mnie. - powiedział spokojnym głosem. Nie posłuchałam go. - Powiedziałem spójrz na mnie! - krzyknął po raz kolejny. Otworzyłam oczy i spojrzałam prosto na niego. Nie widziałam dobrze jego twarzy, ponieważ było ciemno. - Jeżeli nie przestaniesz się szarpać i krzyczeć to odstrzelę Ci tę piękną główkę, zrozumiano? - gdy nic nie zrobiłam, powtórzył - Pytam czy zrozumiano?! - podniósł swój głos. Pokiwałam powoli głową. - A teraz odsłonię Ci usta, a jeśli piśniesz chociaż słówko to będzie to Twój ostatni dzień, okej? - znowu pokiwałam głową, na tak. Powoli odsunął dłoń z moich ust. Postanowiłam nie krzyczeć. Leżałam i patrzałam się na niego. Jeśli będę spokojna na pewno nic mi nie zrobi.
- Grzeczna dziewczynka. - zaśmiał się. Dupek. Szkoda, że nie miałam odwagi mu tego powiedzieć prosto w twarz. - A teraz uważnie posłuchaj. - powiedział wciąż na mnie siedząc. Zobaczyłam, że prawie pod poduszką leży moja komórka. Dlatego nie mogłam jej znaleźć. Wpadłam na dość głupi pomysł, ale nie mogę się poddać. - Twój czas i tak jest już policzony. Nie zabiję Cie teraz. Lubię się z Tobą bawić. Widzieć Twój strach w oczach, ah.. - zaczął się śmiać. Wyciągnęłam powoli rękę w stronę telefonu. Nie miałam nic do stracenia. Już prawie dotknęłam go palcami, ale był za daleko. Wysiliłam się trochę i mam! Szybko go wzięłam i uderzyłam nim w głowę tego psychola. Upadł na podłogę, a ja w tym czasie podniosłam się i rzuciłam w stronę drzwi wyjściowych. - Suka! I tak Cię dorwę. - usłyszałam za sobą. Po głosie wyczułam, że był wkurwiony. Coż nie codziennie obrywa się telefonem w głowę. Miał prawo się wkurzyć, ale co ja miałam powiedzieć? Broniłam się..
Wybiegłam na klatkę nawet nie zakładając butów. Nie miałam na to czasu. Jak najszybciej chciałam oddalić się od niego. Otworzyłam drzwi od bloku i biegłam ile sił w nogach. Musiałam kogoś złapać żeby mi pomógł, ale był wieczór i nikogo nie było. Jak na złość, gdy kogoś potrzebuje to go nie ma. Prawie nie mogłam oddychać z tego wysiłku. Potykałam się, a nawet raz się przewróciłam, lecz biegłam dalej. Nigdy nie byłam dobra z WFu. Nie mogłam się poddać. Nogi miałam, jak z waty. Wybiegłam zza róg i zderzyłam się z kimś. Upadłam na podłogę. Podniosłam głowę i zobaczyłam tego samego mulata z kawiarni. Stał razem ze swoimi trzema kolegami. Nie traciłam nawet chwili, podniosłam się i zaczęłam mówić
- Ktoś wkradł mi się do mieszkania. Proszę pomóżcie mi. Zadzwońcie na policję! On ma broń. - płakałam. Cała się trzęsłam. Jeden z nich, a mianowicie brunet z niebieskimi oczami zaśmiał się. Zdziwiłam się, ale nie miało to teraz znaczenia. Chciałam, jak najszybciej stąd uciec, jak najdalej od tego psychola. Mulat podszedł do mnie i przytulił.
- Ciii.. Już wszystko dobrze. - szeptał. Wyrywałam się, bo w końcu go nie znam, ale on mocniej mnie ścisnął. - Chodź zobaczymy gdzie on jest i zadzwonimy po policję. - pozostała trójka wszystkim się przyglądała, Popatrzyłam na niego przestraszona i pokiwałam przecząco głową. - Z nami jesteś bezpieczna. Zaufaj mi. - popatrzył mi się prosto w oczy. Puścił mnie i zaczął kierować się w stronę bloku. Ruszyłam za nim. Jego koledzy zrobili to samo.
- Musicie uważać. On miał broń. Lepiej zadzwońcie na policję, proszę. - mówiłam chaotycznie. Nie chciałam żeby coś mi i im się stało. Szłam równo ramię w ramię z chłopakiem o oliwkowej skórze. Za nami szła pozostała trójka mężczyzn. W ogóle się nie odzywali. Byli dziwni i tajemniczy, ale myślę, że mi pomogą. Wcześniej tego nie zauważyłam, ale byli oni ubrani na czarno. W szafie chyba nie mają dużego wyboru.
Szłam z nimi, bo czułam się przy nich bezpiecznie. W końcu raczej dadzą sobie radę z jednym mężczyzną. Wyglądają na takich, którzy potrafią się bić.
Byliśmy już prawie pod klatką, gdy zobaczyłam jak wychodzi z niej ten koleś. Kierował się prosto w naszą stronę. Był bardzo zdenerwowany.
- To on! - powiedziałam i chciałam się cofnąć kiedy poczułam uścisk na moich ramionach. - Co jest?! - popatrzyłam i zobaczyłam, że trzyma mnie loczek. - Co Wy robicie do kurwy? - chciałam się wyszarpać i uciec, ale nic z tego. Wtedy głos zabrał mulat.
- Serio myślałaś, że Ci pomożemy? - jego usta wygięły się w kpiarskim uśmiechu. Kopałam się, wierzgałam i nic. Kompletnie. Mogłam się wcześniej domyślić, że są razem z nim. Jaka ja byłam głupia.
- Ty dziwko! Mówiłem, że Cię dorwę. - w blasku latarni zauważyłam jego twarz. Boże, to ten blondyn z kawiarni. Nie wierzę. Doszedł do mnie i uderzył mnie. Z całej siły w policzek. Gdyby nie chłopak w kręconych włosach, który mnie mocno trzymał upadłabym. Blondyn złapał moją twarz i przystawił do swojej. - Pożałujesz tego, co zrobiłaś. - wycedził przez zęby. - Miałem być miły, ale jeśli tak bardzo tego chciałaś to proszę. - puścił mnie. Poczułam małe ukłucie w przedramieniu. Obróciłam głowę w lewo i zobaczyłam, jak mężczyzna, który wcześniej zaśmiał się wbija mi jakąś igłę do ręki.
- Puśćcie mnie! Proszę, nic Wam nie zrobiłam. - nawet nie wiedziałam, że tak można, ale rozpłakałam się bardziej. Gdy zobaczyłam, że coś mi wbija w skórę spanikowałam. Oni nic sobie z tego nie zrobili. Po prostu się na mnie patrzyli. Blondyn i mulat coś szeptali między sobą, ale nie mogłam usłyszeć co. Nagle zaczęło mi się kręcić w głowie, a przed oczami miałam mroczki. Substancja, którą mi dali zaczęła działać. Moje ciało zrobiło się całe wiotkie, a przed oczami zrobiło się ciemno.
- Dobranoc, księżniczko. - to było ostatnie zdanie, które usłyszałam od blondyna przed zaśnięciem.
Poczułam ból w całym ciele, a najbardziej w głowie. Chciałam otworzyć oczy, ale nie mogłam. Moje powieki były tak bardzo ciężkie. Spróbowałam po raz kolejny i udało się, lecz od razu je zamknęłam, ponieważ oślepiło mnie światło. Po kilku minutach znowu je otworzyłam. Podniosłam się i zobaczyłam, że jestem w pomieszczeniu o odrapanych, brudnych ścianach i jednej wiszącej żarówce, która dawała światło na cały ten bałagan. Leżałam na zniszczonym materacu. Na środku pokoju stało krzesło. Niczego więcej tu nie było. Nawet okna przez, które mogłabym uciec.
Podeszłam do wielkich, stalowych drzwi i próbowałam je otworzyć, ale nic z tego. Zamknięte. A czego innego mogłabym się spodziewać..
Wróciłam na materac i usiadłam na nim. Rozmyślałam, co teraz będzie. Na pewno mnie zabiją. Nawet nie zdążyłam pożegnać się z rodziną, Alice.. Alice! Ciekawe, co robi. Może już wróciła ze spotkania z Sam'em i zobaczyła, że mnie nie ma. Na pewno kogoś zawiadomiła. Nie mówiłam jej, że gdzieś wychodzę, więc powinna się martwić.
Oparłam się o ścianę, podkuliłam nogi pod brodę i czekałam. W parę tygodni moje życie zmieniło się w piekło. I to przez jednego chłopaka. Nie wiem, co zrobiłam. Przecież nawet go nie znam.
Usłyszałam brzdęk zamka. Popatrzyłam na drzwi i zobaczyłam, jak się otwierają. Do pomieszczenia wszedł młody, chudy chłopak. Był krótko ściętym brunetem. Pierwszy raz go widzę. Jego twarz była poważna, a nawet wkurzona. Ubrany był w niebieskie jeansy, białą bluzkę i czarną kurtkę.
Położył obok materaca miskę. Chyba była z jedzeniem. Kiedy nie wykonałam żadnego ruchu odezwał się.
- Masz to zjeść. - rozkazał mi. Wziął miskę i wystawił ją w moim kierunku chcąc, abym ją wzięła. Zobaczyłam w niej jakąś kaszkę czy, co to było. Na pewno by mi nie posmakowało. Śmieszne jest to, że jestem w takiej sytuacji, a jeszcze wybrzydzam. Nie wzięłam jej. - Powiem Ci coś. Na Twoim miejscu bym to zjadł. Horan bardzo się wkurzy, jeśli tego nie zrobisz. - odstawił miskę i wyszedł. Miałam jeszcze nadzieję, że zapomni zamknąć drzwi, ale niestety na moje szczęście lub nieszczęście słyszałam, jak to zrobił.
Popatrzyłam na miskę z jedzeniem i postanowiłam tego nie jeść. Owszem byłam głodna, ale nie wiadomo, co tam dali. Mogli dosypać jakieś proszki nasenne czy coś w tym stylu.
Siedziałam parę minut, godzin.. Sama nie wiem. Opadłam na twardy materac i leżałam. Byłam tak zmęczona, że nawet nie wiem kiedy usnęłam.
- Wstajemy. - obudziło mnie szturchanie w ramię. Otworzyłam powoli oczy i zobaczyłam pochylającego się nade mną blondyna. Jak się nie mylę to on nazywa się Horan i to przez niego wszystko się dzieje. Na czole po lewej stronie miał naklejonego plastra. Pewnie to przeze mnie. W myślach uśmiechnęłam się i przybiłam sobie piątkę.
- Proszę wypuść mnie. Nic Ci nie zrobiłam. - powiedziałam podnosząc się. Wyśmiał mnie.
- Powtarzasz się. - obrócił głowę i zobaczył nietknięte jedzenie. Znowu popatrzył na mnie mrużąc oczy. - Dlaczego tego nie zjadłaś? - pyta.
- Ja.. Nie.. Nie jestem głodna. - zająknęłam się. Podszedł do krzesła. Ustawił je blisko mnie i usiadł na nim.
- Chcesz stąd wyjść? - zapytał. On jest głupi? Po co zadaje mi takie bezsensowne pytania. Przecież wiadome jest to, że chce stąd wyjść.
- Tak. - powiedziałam pewnie.
- Więc teraz mnie uważnie posłuchaj. - kiwnęłam głową. - Wypuszczę Cię stąd, ale nikomu nie piśniesz słówka. Nie ma żadnej policji, bo wiesz, jak to się skończy. Spróbuj powiedzieć coś przyjaciółeczce, a ona też pożałuje. Zrozumiano? - słuchałam jego poleceń uważnie i analizowałam je.
- Tak. - odparłam po chwili, na co się uśmiechnął. Jeśli na prawdę mnie wypuści na pewno nikomu nic nie powiem. - ale co będzie dalej? - musiałam o to zapytać. Wypuści mnie i co? Będę normalnie żyć, jak gdyby nic się nie stało? I co on z tego będzie miał..
- Tego dowiesz się w swoim czasie, maleńka. A teraz się ubierz w to i jakoś ogarnij, bo źle wyglądasz. Za 30 minut przyjdzie po Ciebie Zayn i odwiezie Cię do domu. - rzucił we mnie jakąś torbą i wyszedł. Byłam tak przestraszona, że nawet wcześniej jej nie zauważyłam.
Otworzyłam ją i zobaczyłam, że są w niej moje ciuchy, a mianowicie szare dresy, biała bokserka i czarna bluza z suwakiem. Miałam przebrać się tutaj? Prosiłam Boga, aby nikt tu nie wszedł w czasie kiedy będę się ubierała. Szybko ściągnęłam stare ubrania, które były brudne i założyłam te przyniesione przez chłopaka. Przeczesałam kilka razy włosy dłonią i czekałam na niejakiego Zayna.
Od autorki: Cześć! Uf, w końcu rozdział siódmy napisany. Powiem Wam, że jak na razie najtrudniej mi się go pisało. Najgorzej początek. Niezbyt jestem z niego zadowolona, ale mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Chciałam jeszcze podziękować xashewx za zrobienie pięknego szablonu!
Całuski, ClaudiiXXX
Świetny rozdział :) Czekam na kolejne, jestem bardzo ciekawa co będzie dalej :D
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Nareszcie poznała Nilla. Ciekawe jak się potoczy ich znajomość. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńAna :)
Biedna dziewczyna. Czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuń