czwartek, 30 kwietnia 2015

Rozdział 5

- Chcę patrzeć, jak umierasz - mówi przerażający głos mężczyzny.
- Słucham?! To chyba pomyłka - mówię, a raczej krzyczę do słuchawki. Co to ma być?
- Nie skarbie, to nie pomyłka. W końcu stracisz dla mnie głowę - zaczął się śmiać, głośno i długo. Bez słowa rozłączyłam się i zaczęłam płakać. Wskoczyłam do łóżka i zalałam się łzami. To straszne. Dlaczego ktoś mi to robi? Nie zrobiłam przecież nic złego. Wzięłam telefon do ręki i zadzwoniłam do przyjaciółki.
- Halo? - odpowiedziała zaspanym głosem. Przykro mi, że ją budzę. Już dużo dla mnie zrobiła. Nawet się do mnie wprowadza, ale boje się teraz zostać sama.
- Al? Proszę, czy mogłabyś do mnie przyjechać? Proszę, błagam. Boję się - mówiłam histerycznie. Nie wiem czy mnie w ogóle zrozumiała, bo gadałam szybko i niewyraźnie. 
- Boże, Claudia co się stało? Nic Ci nie jest? - od razu się przebudziła. W jej głosie słychać było zmartwienie.
- Tak, to znaczy nie.. nie wiem.. - rozpłakałam się jeszcze bardziej. Nie wiedziałam co powiedzieć - przyjedź do mnie, potrzebuje Cię. On znów dzwonił - chciałam żeby przy mnie była i mnie przytuliła. Nic więcej.
- Okej. Już jadę. Będę do 15 minut. Zamknij się w pokoju i nie wychodź. - powiedziała i rozłączyła się. Siedziałam na łóżku i cała się trzęsłam. Dlaczego ktoś mi to robi? Cofnęłam się myślami do przeszłości. Myślałam o tym komu mogłam zrobić coś złego, że może się na mnie teraz mścić, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Zawsze byłam dla wszystkich miła. No, przynajmniej dla tych, którzy byli też mili dla mnie. Przypomniałam sobie Michaela, który był moim przyjacielem. Kiedyś mieszkałam w Durham, ale musiałam się wyprowadzić z rodzicami. Tata dostał lepszą ofertę pracy. Mike był moim najlepszym przyjacielem, ale w ostatnim czasie przed przeprowadzką wyznał mi miłość. Ja go kochałam, ale jak brata, nie jak chłopaka. Później powiedział, że da sobie radę z nieodwzajemnioną miłością, że mu przejdzie. Ciągle o tym myślałam. Wiedziałam, że jest mu ciężko. Oddaliłam się od niego. Później nastąpiła przeprowadzka i nasz kontakt się urwał. Ale to nie może być on. Nigdy by mi czegoś takiego nie zrobił. Z resztą minęło od tego jakieś 4 lata. Wątpię żeby dopiero teraz sobie o mnie przypomniał. Pewnie znalazł sobie jakąś dziewczynę i jest szczęśliwy.
Nie wiem ile czasu minęło, ale poczułam, jak materac koło mnie ugina się i ktoś mnie przytula. Uniosłam trochę głowę i okazało się, że jest to Alice. Głaskała mnie i mówiła pocieszające słowa. Taka przyjaciółka to skarb. Nie wiem, co bym bez niej zrobiła.
- Co się stało? - zapytała, gdy się uspokoiłam. Ściągnęła kurtkę, położyła ją wraz z torebką na krześle i usiadła obok mnie. Nawet nie zauważyłam, że była tutaj w tym wszystkim. Widać bardzo się o mnie martwiła, że aż nie rozebrała się przy wejściu. 
- On znowu do mnie dzwonił - mówiłam drżącym głosem. Wiedziałam, że zaraz znów się rozpłaczę. Ali wzięła mojego kosmyka włosów i założyła go za ucho.
- Co mówił? - wyszeptała. Patrzyła na mnie z troską. Cała się trzęsłam. Miałam tego wszystkiego dość. Bałam się go.
- Powiedział, że chce patrzeć, jak umieram. - rozpłakałam się. Ali znowu mnie przytuliła. - Powiedz mi, co ja komuś zrobiłam, że mnie tak traktuje? Mam już tego dość! Boje się, Jak tak dalej pójdzie to nie wiem, co zrobię.. - ciągle płakałam. Moja psychika tego dłużej nie wytrzyma.
- Nie możesz tak mówić, Clauduś - lubiłam, jak tak do mnie mówiła. - To się już posunęło za daleko. Musisz iść z tym na policję i nie chce słyszeć sprzeciwu. Pójdziesz tam Ty albo ja. - postawiła ultimatum. Rozumiałam ją. Zrobiłabym to samo, jeśli ją by to spotkało. Bałam się to zgłosić, ale sama sobie z tym nie poradzę. Musi mi ktoś pomóc.
- Dobrze, ale pójdziesz ze mną? - nie chciałam iść tam sama. Wolałabym, aby był ktoś przy mnie i wspierał mnie.
- Oczywiście, że pójdę. Dzisiaj zostanę z Tobą na noc. Od razu, jak się rano obudzimy to pójdziemy na komisariat. Tylko żebyś się nie rozmyśliła. Idę się przebrać - wstała uprzednio posyłając mi uspokajający uśmiech, wyciągnęła z torebki koszulkę do spania i poszła do łazienki. Położyłam się wygodnie próbując usnąć. Po chwili poczułam, jak Al kładzie się obok i mnie przytula. Jutro czeka mnie ciężki i długi dzień. Z taką myślą odpłynęłam do krainy Morfeusza.

(NASTĘPNEGO DNIA, RANO)
- Clauduś wstawaj. Już 10. - obudził mnie cichy głos Al. Wzięłam kołdrę i przykryłam się nią po samo głowę, mrucząc coś pod nosem.
- Wstawaj, nie mamy czasu. - nie dawała za wygraną. Obróciłam się na drugi bok.
- Chce spać! - powiedziałam sennym głosem. Dziwie się, że przyjaciółka wstała wcześniej ode mnie. To zawsze ja byłam tą, która budziła ją.
- Zrobiłam śniadanie. Masz za 5 minut pojawić się w kuchni, jak nie to będziesz miała najgorszą pobudkę w swoim życiu. - zagroziła i wyszła. Uśmiechnęłam się pod nosem. Al i śniadanie? Co w nią wstąpiło.. Poleżałam jeszcze chwilę i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki, gorący prysznic i umalowałam się. Nałożyłam na siebie czarne legginsy i kremowy sweterek w czarne paski. Burczało mi w brzuchu, więc poszłam zjeść śniadanie. Gdy dochodziłam do kuchni poczułam zapach jajecznicy, który od razu podziałał na moje kubki smakowe.
- Wow. - powiedziałam, gdy zobaczyłam na stole jajecznice, ciepłą herbatę i owoce. - Co zrobiłaś z moją Alice? - zaśmiałam się. Brunetka i gotowanie? Gdyby ktoś mi to powiedział wyśmiałabym go.
- Ale śmieszne, naprawdę.. Jedz to, bo zaraz to wyrzucę. - podniosłam ręce w górę w geście poddania się i usiadłam przy stole. Gdy tak siedziałam i jadłam przypomniała mi się sytuacja z wczoraj. Od razu posmutniałam. Al chyba to zauważyła.
- Jak zjesz to pojedziemy na komisariat. Nie martw się. Wszystko będzie dobrze. - uśmiechnęła się pocieszająco. Zjadłam jajecznice, którą popiłam szybko herbatą. Aby wynagrodzić to wszystko dziewczynie, umyłam naczynia.
Wyszłyśmy z mieszkania i już wsiadałyśmy do auta brunetki, gdy przypomniałam sobie, że nie wzięłam telefonu.
- Kurcze Al. Muszę się wrócić po telefon. - moja towarzyszka wypuściła oddech i powiedziała żebym się pośpieszyła. Wybiegłam z samochodu i weszłam do mieszkania. Gdy przechodziłam obok salonu zauważyłam, że okno było otwarte. Ta Alice jest jakaś zakręcona. Szybko zamknęłam okno, wzięłam telefon ze stolika i wybiegłam z domu, uprzednio zamykając drzwi.
- Jestem. Możemy jechać. - wydyszałam zmęczona biegiem, gdy wsiadłam do auta. Dziewczyna odpaliła silnik i pojechałyśmy. 
Strasznie się bałam. Sprawdziłam telefon czy nie ma żadnego smsa z groźbą żebym nie jechała na policję czy coś, ale niczego takiego nie było. Zdziwiłam się, ale zarazem ucieszyłam.
Zauważyłam, że jesteśmy pod komisariatem. Weszliśmy do budynku. Zaczęłam się trząść. Jeśli mi nie uwierzą? Pewnie pomyślą, że wszystko zmyśliłam.
- Nie bój się. - przyjaciółka od razu zobaczyła, że coś ze mną nie tak. - Dzień Dobry! Koleżanka chciałaby zgłosić zastraszanie i groźby. - powiedziała Ali do kobiety wyglądającej na około 30 - stkę, która siedziała za wysokim, ciemno-brązowym biurkiem. 
- Jak się Pani nazywa? - zapytała i posłała w moim kierunku uśmiech. Miała bardzo miły głos. Wyglądała na sympatyczną osobę. Od razu trochę się uspokoiłam.
- Claudia Black. - oznajmiłam cicho. Gdy zapisała coś na komputerze wskazała mi drogę do pokoju nr 7. Weszłam tam razem z Al. Za biurkiem siedział wysoki, młody mężczyzna. Był ubrany w mundur, miał brązowe włosy postawione na żelu. Gdy nas zobaczył uśmiechnął i wskazując na krzesła, powiedział żebyśmy usiadły.
- Więc, co się stało, że zawdzięczam tą wizytę? - jego głos był gruby i donośny. Popatrzyłam na przyjaciółkę, która kiwnęła głową i ścisnęła moją rękę dając mi otuchy. Cieszyłam się, że jest tu ze mną.
- Od około tygodnia dostaje anonimowe smsy i telefony z groźbami. - odważyłam się powiedzieć. Mężczyzna patrzył się prosto na mnie z poważną miną. Mam nadzieje, że mi uwierzy.
- Czy podejrzewa pani kto mógłby to robić? - zaczęłam dokładnie myśleć. Przeszła mi przez myśl chyba każda osoba, którą znam i nic. Kompletnie nic.
- Nie wiem.. Tyle razy o tym myślałam i nikt nie przychodzi mi do głowy. - na końcu mój głos się załamał. Policjant pokiwał głową i zapisał coś w komputerze.
- Mówiła pani, że groźby przychodziły na telefon. Czy mogłaby pani je pokazać i podać numer? - pokiwałam głową i wyjęłam komórkę z torebki. Weszłam w wiadomości i już ich nie było. Zdziwiłam się. Otworzyłam spis połączeń i również nie było żadnego numeru. Wszystko było wyczyszczone. Nie przypominam sobie żebym to zrobiła.. Jak on mógł mieć mój telefon w ręce?
- Usunął. Usunął wszystko. On był znowu w moim mieszkaniu. - powiedziałam przestraszona. Ali wyrwała mi telefon z ręki i zaczęła w nim coś grzebać.
- Nie ma. Musiał usunąć, proszę pana. - powiedziała przyjaciółka. Podała mi komórkę, uśmiechając się pocieszająco.
- To przepraszam, ale nic nie mogę zrobić w tej sprawie. Nie ma pani żadnych dowodów. Nawet nie miałbym od czego zacząć. Przykro mi. - tylko tyle?! To jest policjant? Oni mają nam pomagać, a nie olewać. Ale trochę go rozumiem. Nie mam żadnych dowodów, więc nie ma żadnego tropu.
- Co?! Nic z tym nie zrobicie?! Wiesz co moja przyjaciółka przechodzi?! On ma ją dopiero zabić żebyście zareagowali?! - krzyczała Alice. Tego się po niej nie spodziewałam. Wstałam razem z nią i ją uspokajałam. Było trudno, ale wyciągnęłam ją z tego budynku. Nie chciałam żebyśmy miały problemy z policją. Szla wkurzona do auta. Nawet ja taka nie byłam, a to przecież o mnie chodziło. Wsiadłyśmy cicho do auta, po czym odjechałyśmy.
- Wiedziałam, że tak będzie. - postanowiłam przerwać ciszę panującą wewnątrz samochodu. Cóż, spodziewałam się, że będzie coś nie tak. Za prosto to wszystko szło. Głupia ja, nawet nie spisałam numeru telefonu.. Brunetka zerknęła na mnie, ale po chwili wróciła wzrokiem na przednią szybę.
- Kiedy on Ci to usunął? - zapytała skręcając kierownicą w lewo. Przejechałyśmy obok supermarketu kierując się do domu. Pomyślałam nad jej pytaniem. Kiedy to mogło się stać? Zawsze miałam komórkę przy sobie.. 
- Nie wiem. - wtedy mnie olśniło! Dzisiaj, jak zapomniałam telefonu, gdy wsiadałam do auta. Wróciłam się do domu i było otwarte okno. Czy on mógłby przez nie wejść? - Alice czy zamykałaś okno, jak jechałyśmy na komisariat? - chciałam się upewnić.
- Jakie okno? Nic nie zamykałam - popatrzyła na mnie dziwnie. Wszystko złożyłam do kupy. Jaka byłam głupia, Boże..
- Jak wyszłyśmy z mieszkania wróciłam się po komórkę. Zauważyłam, że było otwarte okno w salonie, ale pomyślałam, że to Ty zapomniałaś zamknąć. Widocznie on przez nie wszedł. - wytłumaczyłam jej wszystko. - Już nie wiem co robić.
- Wprowadzę się do Ciebie to może odpuści. Damy radę. Nie zostawię Cię z tym samej. - uśmiechnęła się do mnie. Jak dobrze, że ją mam. Jechałyśmy jakieś 15 minut do domu. Od razu, jak wróciłyśmy wzięłam się za robienie obiadu. Nie chciało mi się za bardzo gotować, więc zrobiłam szybkie i proste danie, a mianowicie spaghetti. Gdy skończyłam położyłam dwa talerze z tym przysmakiem na stół. Wraz z przyjaciółką wzięłam się za jedzenie.
- Jak zjemy to możemy pojechać do mnie i pomożesz mi się spakować. - powiedziała Alice z pełną buzią.
- Okej, ale Ty myjesz naczynia. - pokazałam jej język - i z pełną buzią się nie gada. - zaśmiałam się. Lubię ją upominać. Pokazała mi środkowego palca i wzięła się za dalsze jedzenie. Gdy jadłam myślałam o tym, co będzie dalej. On wie, że byłam na policji, Zrobi mi coś? Boje się, bo mnie ostrzegał, a ja go nie posłuchałam. Chociaż teraz będę mieszkać z Al, więc we dwójkę raźniej. 
Z moich myśli wyrwała mnie ręka dziewczyny. Machała mi nią przed twarzą.
- Dawaj ten talerz i jedziemy - podałam jej go, a ona wzięła się za mycie. W ten czas poszłam do ubikacji. Gdy skorzystałam i myłam ręce ktoś do mnie zaczął dzwonić. Zakręciłam wodę, wytarłam dłonie w ręcznik i odebrałam.
- Słucham? - dzwonił do mnie ktoś z zastrzeżonego. Od razu wiedziałam, że to on. Musiałam odebrać. Ciekawiło mnie to, co mi powie. A może się z nim jakoś dogadam.
- Mówiłem Ci coś o chodzeniu na policję do kurwy. - był wkurzony. Nawet mało powiedziane. Był wkurwiony.
- Daj mi spokój. Gdybyś nie robił tego wszystkiego to bym nigdzie nie poszła. - odważyłam się powiedzieć. Mój głos był pewny, aż sama się zdziwiłam.
- Co Ci powiedzieli? Znajdą mnie? Już szukają? - mówił rozbawiony, a na koniec wybuchł śmiechem. Mogłabym go okłamać, że go szukają, ale nie będę robić z siebie idiotki, bo przecież to on usunął numer, tym samym pozbawiając mnie dowodów.
- Jesteś popierdolony! Zostaw mnie w spokoju. - chciałam już się rozłączyć, ale zanim to zrobiłam usłyszałam:
- Pożałujesz tego.
Postanowiłam nic nie mówić o tym Alice. Będzie robiła aferę, a to i tak nic nie da. Będę się trzymać blisko niej to może ten anonim nie zaatakuje.
Gdy w miarę ochłonęłam wyszłam z pomieszczenia i razem z przyjaciółką pojechałyśmy do jej domu. Przywitała nas jej mama. Jest bardzo miłą i pozytywną osobą. Al zawsze ma w niej wsparcie. W pokoju dziewczyny, jak zwykle zastałam bałagan. Ja nie wiem, jak ona znajduje coś w tym pokoju. Brunetka wyjęła torbę i zaczęła się pakować.
- Zamierzasz tak stać czy mi pomożesz? - zapytała oburzona. Zaśmiałam się i wzięłam się do roboty. Po około godzinie wszystkie ciuchy, pamiątki i inne rzeczy brunetki były gotowe do przewózki. Niedawno przyszedł jej tata z pracy, więc pomógł nam wszystko zapakować do auta. Staliśmy przed jej domem, gdy przyszła jej mama
- Chodźcie dzieci coś zjeść. Przygotowałam lasagne. - oznajmiła, a jej córka zajęczała zirytowana.
- Mamo już jedliśmy obiad. - prawda Alice. Jedliśmy. Ale godzinę temu! Już zgłodniałam. Poza tym mama przyjaciółki robi najlepszą lasagne na świecie. Wcale bym się nie obraziła gdybyśmy wstąpiły i wrzuciły coś na ruszt.
- Przestań. To było jakiś czas temu. Może zapytałabyś Claudii? Dziewczyna na pewno jest głodna. - o tak pani Caroline i to bardzo! Przeniosłam wzrok na Al i niemo błagałam, aby się zgodziła.
- Okej, okej. Chodźmy. - poddała się. Weszliśmy do kuchni gdzie stał nieduży stół wraz z sześcioma krzesłami. Usiadłam obok brunetki, a jej rodzice naprzeciwko nas.
- Jesteś jakaś smutna Claudia. Coś się stało? - zapytała mnie mama dziewczyny siedzącej obok mnie. Zawsze była miłą osobą i martwiła się o mnie, jak o własną córkę. Zawsze mogłam do niej przyjść ze swoim problemem. Lubiłam ją.
- Smutna? Chyba się Pani wydaje. Normalna jestem, jak zawsze. - powiedziałam, a na koniec się zaśmiałam. Próbowałam zmienić mimikę twarzy na wesołą żeby pani Caroline mnie nie przejrzała. Nie chciałabym żeby wiedziała, co się u mnie dzieje. Wystarczy, że powiedziałam o tym jej córce.
Po skończonym obiedzie pojechałam wraz z Alice do domu. Mam nadzieję, że dzisiejsza noc będzie spokojna.


Od autorki: Cześć! Przepraszam, że na razie jest nudno, ale później będzie się działo! W tym FF jest pełno zwrotów akcji i zaskoczeń. Zapraszam do komentowania i przypominam o hasztagu na Twitterze, gdzie możecie pisać swoje opinie o "The Call" #TheCallFF

piątek, 24 kwietnia 2015

Rozdział 4

O Boże! Jak? Co? Gdzie? Czy on mnie widział, jak paradowałam w samej bieliźnie po pokoju? Co za psychol. Podbiegłam szybko do okna zobaczyć czy ktoś tam jest, ale nikogo nie było. Wzięłam telefon i napisałam.

Do nieznany:
Zostaw mnie w spokoju, bo zadzwonię na policje!

Jeśli są to jakieś dzieci, które robią sobie żarty - cóż dla mnie nieśmieszne, to powinno ich to przestraszyć.

Od nieznany:
Och słonko.. I co im powiesz? Nawet nie wiesz, jak wyglądam /N

Do nieznany:
Już zadzwoniłam. Namierzą Cię, zobaczysz.

Oczywiście nie zawiadomiłam ich, ale może to kupi i da mi spokój.

Od nieznany:
Czyżby? Nie lubię kłamców, Claudio. Ach i pamiętaj na przyszłość: lepiej tego nie rób, bo pożałujesz.

Do nieznany:
Jesteś śmieszny. Nie boje się Ciebie. Będę robić co chce

Od nieznany:
Zobaczymy

Tylko tyle? Myślałam, że będzie mnie straszył czy coś. Pewnie dał sobie spokój. Zobaczyłam, że mam tylko 47% baterii. Podeszłam do szafki i wyjęłam ładowarkę. Gdy szłam do łóżka nagle zgasło światło. Myślałam, że to jakaś awaria, ale usłyszałam kroki w salonie. Przestraszyłam się. Boże, to na pewno on. Nie żartował. Zabije mnie. Słyszałam, że zbliża się do mojego pokoju. Kroki ucichły pod drzwiami. Serce podeszło mi do gardła. Po mojej lewej znajdowały się drzwi do łazienki, więc wbiegłam tam i szybko zamknęłam drzwi. Chciałam zadzwonić na policję, że ktoś mi się wkradł do mieszkania, lecz w tym samym momencie przyszedł mi sms:

Od nieznany:
A teraz się boisz?

To jakiś psychol! Kto normalny wkrada się do czyjegoś mieszkania?! Wystukałam drżącymi dłońmi sms'a

Do nieznany:
Zostaw mnie w spokoju, proszę. Nic Ci nie zrobiłam

Odpowiedź nie przychodziła mi przez 2 minuty, może 10 albo nawet przez 2 godziny. Nie wiem ile czasu minęło. Byłam przerażona. Słyszałam, że ktoś chodził mi po pokoju, ale nie miałam odwagi, by tam wejść. Siedziałam już w łazience po ciemku od jakichś 15 minut. Nikogo nie słyszałam od jakiś 10, ale bałam się wyjść. Nagle włączyło się światło. Powoli otworzyłam drzwi, wychyliłam głowę i zobaczyłam, że nikogo nie ma. Obeszłam cały dom, po drodze biorąc nóż z kuchni - tak na wszelki wypadek. Nikogo nie było. Gdy weszłam do pokoju, ujrzałam, że szuflada z bielizną była otwarta. Co za dupek! Grzebał mi w rzeczach i to prywatnych!

Od nieznany:
Następnym razem mnie nie prowokuj
PS pozwoliłem sobie zabrać Twoją czerwoną bieliznę - na pamiątkę :*

Czytałam tego sms'a 10 razy i wciąż nie mogłam w to uwierzyć. Jak on mógł! Kto to w ogóle jest?! Chciałabym zadzwonić na policję, ale jak on będzie szybszy i coś mi zrobi? Może za niedługo mu się to znudzi... Z tą myślą i dużym strachem położyłam się do łóżka.

(NASTĘPNEGO DNIA, RANO)
Budzik obudził mnie równo o 5:00. Wstałam, zjadłam na śniadanie zapiekanki i poszłam się ubrać. Przed tym wzięłam jeszcze prysznic. Ubrałam na siebie jasne jeansy, czarną bluzkę i białe conversy. Był lekki wiatr, więc nałożyłam na siebie czarną skórzaną kurtkę.Włożyłam do uszu słuchawki i wyszłam.
Całą drogę do kawiarni myślałam o tym, co się wczoraj zdarzyło. Mogłam wyjść i zobaczyć kto to był, ale moja odwaga w tamtym momencie była w skali od 1-10 na poziomie -100.
Weszłam do środka kawiarni. Od razu przywitała mnie moja koleżanka Sara. Ma ona 24 lata. Mieszka z mężem i 2-letnią córeczką. Jest na prawdę miłą, pogodną i pomocną dziewczyną.
Weszłam na zaplecze i przebrałam się w strój roboczy. Jak on wygląda? Otóż jest on w kolorze zielonym i składa się z sukienki przed kolano z rękawami 3/4. Bardzo mi się podoba.
Około godziny 13 (czyli jeszcze została godzina bym skończyła pracę), weszła grupka mężczyzn. Wszyscy byli ubrani na czarno. Było ich czterech. Wyglądali trochę przerażająco. Rozglądali się, aż wzrok jednego z nich - mulata, stanął na mnie. Patrzył się dość uporczywie. W końcu jego kumpel w lokach szturchnął go i poszli usiąść przy stoliku. Nie chciałam ich obsługiwać, dlatego rozglądałam się za koleżankami, ale każda z nich była zajęta obsługiwaniem klientów. To moja praca, więc musiałam tam podejść. Wzięłam głęboki oddech i do ręki mały notes, w którym zapisywałam zamówienia, ruszyłam. Stanęłam przy nich i chrząknęłam, ponieważ byli zajęci rozmawianiem i nie zauważyli mnie. Wszystkie cztery głowy odwróciły się w moją stronę.
- Dzień Dobry! Co podać? - powiedziałam cicho. Czułam się przy nich, jak mały robaczek.
- Ja wezmę kawę i szarlotkę - odpowiedział krótko ścięty brunet o niebieskich oczach. Wydawał się najmilszy z nich wszystkich.
- Więc niech będą cztery kawy i szarlotka - odezwał się ten, którego najbardziej się bałam - mulat. Miał on czysty i przerażający głos. Ciągle się na mnie patrzył tymi brązowymi oczami. Był dziwny.
- Okej. To wszystko? - zadałam standardowe pytanie.
- Tak - odpowiedział mi. Poszłam zrobić te kawy. Czułam na plecach ich wzrok. Wyglądali dość strasznie, a zamawiają kawy? Cóż, bardziej by im pasowało żeby poszli do baru się napić. Ale nie można oceniać książki po okładce. Może nie są tacy źli. Postawiłam na tacy cztery kawy i kawałek szarlotki i ruszyłam do ich stolika.
- Proszę - mówiąc to, rozdałam im zamówione przez nich rzeczy. Podziękowali, oprócz mulata. Ciągle się na mnie patrzył wzrokiem mordercy. Nic mu przecież nie zrobiłam. Postanowiłam chociaż raz w życiu zdobyć się na odwagę i zanim odeszłam, zapytałam:
- Coś nie tak? - mam nadzieję, że nic mi nie zrobi. Wiem, że w około jest pełno ludzi i nie powinien mi nic zrobić, ale wygląda na takiego co nie obchodzi go czy ktoś patrzy czy nie.
- Nie, a czemu miałoby być? - zapytał się i upił łyk kawy.
- Emm.. - chciałam powiedzieć, że się tak dziwnie na mnie patrzy, ale bałam się - z resztą nie ważne. Miłego dnia - i poszłam, a prawie biegłam do lady. Usłyszałam jeszcze za sobą jego śmiech. Idiota. To nie było śmieszne.
Minęło jakieś 15 minut, a grupka nieznajomych wstała i ruszyli do wyjścia. Jeden z nich - ten z lokami, podszedł do kasy zapłacić.
- 3 funty - mruknęłam cicho, nawet na niego nie patrząc. Mężczyzna wyjął z portfela 100 funtów i położył na ladę. Chciałam mu wydać resztę, lecz on się wtedy odezwał
- Reszty nie trzeba - uśmiechnął się słodko. Dopiero teraz zauważyłam, że jest bardzo przystojny. Z resztą tak samo, jak jego koledzy.
- Ale to nawet nie połowa - odparłam zdziwiona. Kto normalny daje tyle napiwku?!
- Po prostu to weź i nie zadawaj pytań. Jeszcze przepraszam za mojego kolegę, ma zły dzień - wyszczerzył się i wyszedł. Jest całkowicie inny niż jego kolega.

Właśnie wybiła godzina 14 i idę do domu. Co to był za dzień.. Dzisiaj przychodzi do mnie Ali i wszystko jej opowiem.
Weszłam do moich czterech ścian i walnęłam się na kanapę, krzycząc "wreszcie w domu!". Jestem mega zmęczona. Niby praca kelnerki nie wydaję się trudna, ale to ciągłe chodzenie od stolika do stolika męczy. Gdy jakoś się ogarnęłam, poszłam wziąć prysznic. Przebrałam się w szare dresy i białą koszulkę. Usłyszałam, jak ktoś wchodzi do mieszkania. Wyszłam z pokoju i ujrzałam Alice. Taak, gdy przychodzimy do siebie to nie pukamy, czujemy się jakbyśmy razem mieszkały.
- To opowiadaj, co u Ciebie! - rzuciła się na sofę i krzyknęła.
- Czekaj - odpowiedziałam i poszłam do kuchni. Wyjęłam chipsy, które wsypałam do miski, a do szklanek nalałam sok pomarańczowy. Wzięłam wszystko, położyłam na stół i usiadłam obok mojej przyjaciółki.
- Ktoś wczoraj włamał się do mojego mieszkania - powiedziałam. Ali przestała jeść chipsy i popatrzyła na mnie wielkimi oczami.
- Co?! Jak to? Gdzie? Kiedy? - zadawała pytania, jak z jakiejś maszynki.
- Mówiłam Ci o tym anonimie, który do mnie wydzwania i wysyła sms'y. To był on. I nie jest "dzieckiem" - nakreśliłam cudzysłów w powietrzu, ponieważ pamiętam, że to ona mnie takim argumentem uciszyła. W ogóle skąd wiem, że to nie dziecko? Bo dziecko, by tego nie zrobiło.
- Widziałaś go? - jeszcze nigdy nie widziałam tak poważnej Al.
- Nie, ale żadne dziecko nie wkradło by się do czyjegoś mieszkania, Al! - podniosłam głos.
- Skąd wiesz? Przecież go nie widziałaś. Co zrobiła z tym policja? - szybko zmieniła temat.
- Nic, bo po nią nie zadzwoniłam - cicho powiedziałam, a raczej zapytałam. Ta jeszcze bardziej wybałuszyła oczy. Swoją drogą nawet nie wiedziałam, że da się jeszcze bardziej.. Zaśmiałam się cicho pod nosem z moich myśli.
- Jak to?! Dziewczyno jesteś normalna?! Ktoś Ci się wkradł do domu, a Ty nic z tym nie robisz tylko żresz chipsy?! - krzyczała i wskazała ręką na mnie, zapychającą się lays'ami.
- Nie drzyj się tak! Nic nie rozumiesz! - również się wydarłam.
- To mi może wytłumacz?!
- Dobra, słuchaj! - zaczęłam jej wszystko wraz ze szczegółami opowiadać. Gdy skończyłam opadłam zmarnowana na kanapę.
- Jezu to na prawdę straszne - popatrzyłam na nią z pokerową miną. Jakbym tego do tej pory nie wiedziała.. Zaśmiała się - przepraszam, ale musisz coś z tym zrobić.
- Ale co?
- Nie wiem, ale następnym razem może on Ci coś zrobić. Musimy coś wymyślić.
- Ale co?
- No Jezu Claudia! Przestań się głupio pytać tylko myśl! - zaczęłam się śmiać. Uwielbiam ją wkurzać. Dziwnie się zachowuję. W takiej sytuacji powinnam siedzieć zesrana ze strachu, a w tym czasie duszę się ze śmiechu.
- Boże co ja z Tobą mam - zaśmiała się Ali.
- Mam pomysł! - krzyknęłam i przestałam się śmiać. Przyjaciółka popatrzyła się na mnie z uniesioną brwią.
- Otóż możesz się do mnie wprowadzić - zapadła cisza. Po kilku minutach przerwała ją dziewczyna, siedząca obok mnie.
- Serio? Chcesz żeby mnie też zabił? Dziękuję Ci bardzo.. - powiedziała poważna, ale zaraz zaczęła się śmiać.
- Niee, chociaż.. - zrobiłam zamyśloną minę, a Ali uderzyła mnie w ramię - a tak na poważnie to jakbyśmy były razem to byłoby mi raźniej. Proszę zgódź się - zrobiłam maślane oczka. Zawsze mi na tym ulegała.
- Ugh, jesteś okropna. Powiem o tym mamie i jutro będziesz mogła nosić moje walizki - pokazała mi język. Ucieszyłam się i rzuciłam się na nią żeby ją przytulić.
Postanowiłyśmy obejrzeć film. Na rozluźnienie wybrałyśmy komedie. Gdy skończyłyśmy, brunetka poszła do domu. Wychodząc powiedziała, że napisze mi sms'a o której mam do niej jutro przyjść i pomóc się pakować.
Nie byłam głodna, więc poszłam umyć zęby i przebrać się w piżamę. Odpaliłam kompa, włączając CS'a. Po około 20 minutach grania usłyszałam, jak ktoś do mnie dzwoni. Odebrałam nie patrząc na numer.
- Słucham? - odezwałam się. Byłam trochę zapatrzona w grę, więc nie wiedziałam kto dzwoni. Ale może to mama. Gdy się wyprowadziłam często do mnie telefonuje, ale rozumiem ją. Robiłabym to samo. W końcu ostatnie dziecko wyfrunęło z gniazda i została ona sama z tatą. Niestety taka jest kolej rzeczy.
- Chce patrzeć, jak umierasz - odezwał się przerażający głos mężczyzny.


sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdział 3

Rano obudziło mnie głośne pukanie do drzwi. Na początku myślałam, że może być to Diego, z którym umówiłam się na 15, ale to niemożliwe żebym spała aż do tej godziny. Zobaczyłam na zegarku 9:58. Kto to może być? Zwlekłam się z łóżka i poszłam otworzyć. Za drzwiami stał starszy mężczyzna z wielkim bukietem czerwonych róż.
- Pani Claudia Black? - zapytał się. Miał donośny głos. Był ubrany w granatowe spodnie i tego samego koloru koszule. Po lewej stronie na koszulce miał plakietkę z napisem "Flowers". O ile dobrze pamiętam za rogiem znajduje się taka kwiaciarnia.
- Tak. - odpowiedziałam lekko zdziwiona. Nie zamawiałam przecież żadnych kwiatów.
- To dla pani. - dał mi kwiaty, które wzięłam i położyłam na komodzie obok drzwi. - proszę jeszcze tutaj podpisać. - podał mi formularz, na którym złożyłam swój podpis. Zanim zdążył odejść zapytałam się go od kogo one są, lecz powiedział mi, że nie wie, bo on tylko je dostarcza.
Wzięłam kwiaty i poszłam do kuchni. Do wazonu nalałam zimnej wody i wstawiłam do niej kwiaty. Pomyślałam, że może w środku nich będzie jakaś karteczka, więc zaczęłam jej szukać. Miałam racje. Otóż była ona wciśnięta w sam środek. Ledwo co było ją widać. Było na niej napisane "Uważaj na to z kim się spotykasz. Miłego dnia, piękna. N" Co to ma znaczyć? Na kogo mam uważać? Na Diego? Ale on jest przecież miłym facetem.. Pewnie ktoś robi se jaja, ale po co? Przecież nikomu nie dałam do tego powodu. Dla wszystkich staram się być miła. Nie odwołam tego spotkania z nim. Pójdę i zobaczę jaki jest. Jak coś nie będzie mi w nim pasować to się z nim więcej nie spotkam. Proste.
Zauważyłam, że jest już godzina 10:10. Włączyłam głośno muzykę i postanowiłam posprzątać.W trakcie tego, jak zawsze pośpiewałam sobie i potańczyłam. Moje mieszkanie nie jest duże, ale niestety na większe mnie nie stać. Poza tym, jak na jedną osobę to mi wystarcza. Mam tylko salon, pokój, łazienkę i kuchnię, więc szybko skończyłam robioną przeze mnie czynność i postanowiłam przygotować się do spotkania z Diego.Wzięłam długą, odprężająca kąpiel z moim ulubionym lawendowym płynem. Gdy skończyłam owinęłam się ręcznikiem, to samo zrobiłam z włosami. Chciało mi się pić, więc poszłam do kuchni i nalałam do szklanki soku pomarańczowego. Następnie wysuszyłam włosy, po kremowałam się czekoladowym masłem do ciała i ubrałam bieliznę. Nałożyłam na twarz fluid i puder, a na rzęsy tusz. Dopełniłam to jeszcze różem na policzkach. Gdy skończyłam się malować ubrałam jasne jeansowe rurki, białą bluzkę na grubych ramiączkach, którą wpuściłam do spodni, a na to czarny żakiet. Zobaczyłam na telefonie, że jest już 14:57. Poszłam do przedpokoju, wyjęłam z półki czarne buty na obcasie i wyszłam, uprzednio zamykając drzwi. Gdy zeszłam ze schodów zobaczyłam przed blokiem Diega, stojącego koło samochodu. Podeszłam i przywitałam się
- Cześć. - uśmiechnęłam się do niego. Chłopak ubrany był w czarne rurki i niebieską koszulę w kratę. Świetnie się prezentował.
- Hej. - przytulił mnie. Pachniał mocną wodą kolońską. Niestety nie przypadł mi do gustu ten zapach. - pięknie wyglądasz, z resztą jak zawsze. - rzucił komplementem. Zarumieniłam się..
- Dziękuję. Jak zawsze? Widziałeś mnie tylko raz w kawiarni - zaśmiałam się. Cóż, nie lubię, gdy ktoś nie widział mnie, a komplementuje. Chce się podlizać..
- To znaczy chodziło mi o to.... że.... no.. - jąkał się. Dziwne. - że jeśli ładnie wyglądałaś w kawiarni i teraz, to pewnie zawsze tak wyglądasz. - podrapał się po karku i nerwowo zaśmiał. Jeśli taka jest prawda to po co się jąkał i tak dziwnie zachował. Nie widać po nim, że jest nieśmiałym chłopakiem czy coś.. Z resztą może mi się wydaje. Już wydziwiam z powodu tych sms'ów.
- Jedziemy? - zapytał i otworzył przede mną drzwi od strony pasażera. Pokiwałam głową na zgodę i wsiadłam do samochodu. To miłe z jego strony, że otworzył mi drzwi. Wiele chłopaków w jego wieku tak nie postępuje.
W środku samochód był obity kremową skórą. Było bardzo czysto, ale co się dziwić, w końcu to chłopak i dba o swoje cacko. Jak na kelnera to ma drogie auto. Pewnie w tej kawiarni, co się spotkaliśmy tylko dorabia..
Chłopak obszedł wóz i wsiadł. Posłał mi piękny uśmiech po czym odpalił silnik.
- Gdzie jedziemy? - popatrzyłam na niego i zapytałam.
- To niespodzianka. - puścił mi oczko i wrócił do patrzenia w przednią szybę. Postanowiłam już się nie odzywać. Obróciłam głowę i podziwiałam widoki za oknem. W radiu leciała piosenka Ed'a Sheeran'a - The A Team. Mijaliśmy szare budynki mieszkalne, jak i puste place zabaw. Myślałam o tym kto mógł wysłać mi te kwiaty. Był podpisany jako N.. Nie znam nikogo o imieniu rozpoczynającym się na N. Jutro po pracy spotkam się z Alice i pogadam z nią o tym. Może zna kogoś takiego.
Z zamyślenia wyrwał mnie trzask drzwi. Zauważyłam, że zatrzymaliśmy się przed drogą restauracją. Diego otworzył mi drzwi i podał rękę. Chętnie skorzystałam z jego pomocy. Nigdy tu nie byłam. Co się dziwić.. Nie zarabiam dużo, więc nie stać mnie na takie rzeczy.
Weszliśmy do środka. Restauracja była w odcieniach czerni i złota. Gdyby ktoś powiedział mi o połączeniu takich kolorów to bym myślała, że będzie to brzydko wyglądać, ale tutaj.. Brak słów. Jest pięknie. Przy wejściu stał recepcjonista przyjmujący rezerwacje, a obok niego kelner.
- Rezerwacja na nazwisko Smith. - oznajmił mu Diego. Starszy mężczyzna kiwnął głową i coś zapisał. Kelner zaprowadził nas do dwu osobowego stolika. Zamówiliśmy karmelizowaną kapustę z płatkami róży i zieleniną oraz dynie piżmową z fińskim kawiorem. Pierwszy raz słyszę takie nazwy. Mam nadzieję, że posmakują mi te dania.
- Jak Ci się tu podoba? - zapytał mój towarzysz, gdy kelner odszedł.
- Jest pięknie. - uśmiechnęłam się i dalej podziwiałam wnętrze. Przecież nie będę mówić mu o połączeniu kolorów na randce, bo go to pewnie COŚ obchodzi.. Bo to jest randka, prawda?
- Mi też się podoba. Jest to moja ulubiona restauracja. Często tu bywam.
- Aha - posłałam w jego stronę nieśmiały uśmiech.- Więc gdzie pracujesz? Bo rozumiem, że w kawiarni tylko dorabiasz. - postanowiłam zapytać. Ciekawi mnie to gdzie pracuje, że stać go na to wszystko.
- Nie? Pracuje tylko w kawiarni. Czemu pytasz? - Oh, to dziwne. Ja sama pracuje w kawiarni i nie stać mnie na takie luksusy. Poza tym nie chwaląc się, moja kawiarnia jest bardziej znana i zapewne zarabiam od niego więcej, więc..
- Tak sobie. - zaśmiałam się nerwowo. Może ma bogatych rodziców tylko nie chce się przyznać. Z resztą po co miałby mi o tym mówić. To dopiero nasze pierwsze spotkanie. Nie będę o tym myśleć. Zamierzam się dobrze bawić. Kelner przyniósł nam nasze dania i życzył smacznego.
- Mieszkasz sama? - zapytał i nabił na widelec trochę jedzenia po czym włożył do ust. Nie spuszczał ze mnie wzroku.
- Tak. - odpowiedziałam, wzięłam do ust dynie piżmową z kawiorem. Oh, jest bardzo pyszne. Niebo w gębie. Jeśli wszystkie dania są tu takie dobre to mogłabym je jeść codziennie. - ile masz lat? - bardzo mnie to ciekawi. Wygląda na około 25..
- 26, a Ty zgaduje, że 21 - zaśmiał się. Co?! Strzał w dziesiątkę. Dobry jest. - ale wyglądasz na 18 - odstawił sztućce na talerz i zaczął mi się przyglądać z uśmiechem. Szybko zjadł, ale nie ma co się dziwić. Były bardzo małe porcje. Mi jeszcze trochę zostało..
- Dziękuję. - powiedziałam speszona. Dużo osób mówiło mi, że wyglądam na młodszą. Ale to chyba dobrze? Mi się podoba.
- Powiedz mi coś o sobie. - poprosił. Na ogół nie lubię mówić o sobie, ale to spotkanie po to jest: żeby się poznać, więc muszę.
- Cóż. Jestem trochę nieśmiała...
- Zauważyłem. - przerwał mi i się zaśmiał. Popatrzyłam na niego niezbyt miłym wzrokiem. Nienawidzę, gdy ktoś mi przerywa.
- Więc jestem nieśmiała dla nowo poznanych osób, miła. Przynajmniej staram się taka być - zaśmiałam się - Mam dwóch starszych braci i siostrę. Tak, jak Ty pracuję w kawiarni, ale w "Sunrise". Mam Polskie korzenie. I to chyba tyle. Teraz Twoja kolej - posłałam mu zachęcający uśmiech. Tak zapomniałam Wam powiedzieć. Dużo moich krewnych mieszka w Polsce. Czasami tam jeżdżę na wakacje do cioci. Dlatego też bardzo dobrze znam język Polski.
- Mam starszego brata, nie mam dziewczyny, pracuje w kawiarni, co chyba zdążyłaś zauważyć - dźwięcznie się zaśmiał. Zaczyna mi się to podobać.. - jestem rozgadany i to chyba tyle. W Polsce powiadasz? Nie spodziewałem się tego..

(PÓŁTOREJ GODZINY PÓŹNIEJ)
Dobrze bawiłam się z Diego. Na początku było trochę sztywno i mało się odzywałam, ale później nie mogliśmy przestać rozmawiać. Dużo gadaliśmy o Polsce. Jest on bardzo pozytywnym mężczyzną.
Chłopak odwiózł mnie pod same drzwi klatki schodowej. Podałam mu swój numer, bo powiedział, że na tym jednym spotkaniu się nie skończy - za bardzo mu się podobało. Ucieszyłam się, bo myślałam, że jestem nudna i będzie tam siedział ze mną tylko z grzeczności.
Weszłam do domu i od razu poszłam wziąć prysznic. Gdy skończyłam zobaczyłam, że nie wzięłam ze sobą piżamy. Wyszłam z łazienki w samej bieliźnie i wyjęłam z szafy za dużą koszulę męską. Jest to mój mały fetysz. Otóż lubię spać w męskich koszulkach. Ubrałam ją na siebie po czym poszłam do kuchni. Zrobiłam sobie kanapki i herbatę. Skończyłam jeść, więc postanowiłam iść spać. Jutro mam na 6:00 do pracy. Muszę się wyspać. Zobaczyłam, że w telefonie, który stoi na szafce nocnej miga na niebiesko dioda, co oznacza, że mam nową wiadomość. Wzięłam komórkę do ręki i otworzyłam sms'a

Od nieznany:
Dziękuję za małe przedstawienie, księżniczko. Następnym razem zasłoń okno ;) N.


Od autorki: Cześć Wam! Rozdział miał pojawić się wczoraj, ale nocowałam u przyjaciółki i nie miałam czasu go dodać. Jak na razie mało jest Nialla w opowiadaniu, ale to się wkrótce zmieni :) 
PS stworzyłam na twitterze hasztag #TheCallFF możecie tam dzielić się opinią na temat tego fanfiction 
A oto róże, które dostała główna bohaterka:
 

wtorek, 14 kwietnia 2015

Liebster Award

Cześć!
Zostałam nominowana do "Liebster Award" przez http://lifeeissosad.blogspot.com/ ! Dziękuję bardzo :)

1. Co zainspirowało Cię do wymyślenia takiego FF?
Otóż tą historię miałam w głowie przez dłuższy czas. Nic mnie nie zainspirowało.. Moje własne myśli dały mi tę historie.
2. Masz jakiś plan na życie?
Nie. Żyje z dnia na dzień..
3. Chciałabyś wydać kiedyś książkę?
Myślę, że na razie moje pisanie nie jest jakieś wybitne i nie nadaje się na książkę, ale gdy będę dłużej w tym siedzieć to, jak najbardziej bym chciała :)
4. Jaki jest Twój ulubiony film i dlaczego?
"Mój przyjaciel Hachiko", ponieważ pokazuje on, jak potrafi być wierny pies. Może to wydawać się dla innych głupie, ale dużo ludzi powinno brać od niego przykład. Pies to najlepszy przyjaciel człowieka. Wywołuje on również we mnie wiele emocji, których na co dzień staram się ukryć.
5. Jeśli mogłabyś zamienić się w kogoś na jeden dzień kto to by był i dlaczego?
Chciałabym zamienić się w Anahi Portille (tak na marginesie gra ona główną bohaterkę mojego opowiadania:) Dlaczego? Otóż, chciałabym poczuć się chociaż przez jeden dzień idealnie we własnym ciele. Chciałabym poczuć, jak to jest być lubianym przez wiele osób..
6. Jakiego rodzaju muzyki słuchasz?
POP :D
7. Opisz swoje najfajniejsze przeżycie w życiu.
Nie mogę nic sobie przypomnieć :(
8. Jaką jesteś sobą?
Dla osób, których nie znam lub mało znam, znajomych jestem nieśmiała, cicha i wstydliwa. Lecz dla przyjaciół i rodziny jestem wygadana, zabawna ^^
9. Jest coś co chciałabyś zmienić na tym świecie?
Tak. Otóż postrzeganie innych przez to jakiej muzyki słuchają czy jak się ubierają. W Polsce dużym objawem jest coś takiego, że gdy chłopak ma rurki to od razu pedał. Bardzo mnie to wkurza...
10. Co lubisz jeść?
Niestety uwielbiam jeść niezdrowe rzeczy, ew.. Frytki życiem, hahaha ;D
11. Jaka książka zapadła Ci najbardziej do serca?
After! Kocham tą książkę. Właśnie jestem w trakcie czytania drugiej części :)

***

Przepraszam Was, że nie ma mnie tu z nowym rozdziałem, ale jest on w trakcie tworzenia :D Postaram się go dodać w weekend. Jeszcze raz proszę Was o komentowanie rozdziałów. Daje mi to motywacje i wiem, że piszę to dla kogoś i ktoś docenia to co robię xxx

niedziela, 12 kwietnia 2015

Rozdział 2

Podeszłam do stolika, na którym leżała moja komórka i zobaczyłam, że jest to nieznany numer. Na początku nie chciałam odbierać, ale pomyślałam, że może to być coś ważnego. Wzięłam telefon do ręki i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Słucham? - powiedziałam ze zdziwionym głosem. No, bo kto normalny dzwoni o 24? Nikt się nie odzywał, ale słyszałam jego lub jej, miarowy oddech.
- Słucham?! - powtórzyłam zirytowanym głosem. Jeśli zaraz nie odpowie to się rozłączę.
- Ładnie dziś wyglądałaś. - odezwał się męski głos. Był on czysty i trochę przerażający.
- Co? Kim jesteś? Nie rozumiem. - odpowiedziałam podniesionym głosem.
- Dam Ci małą radę: nie chodź sama w nocy, bo może się to źle skończyć, kochanie. - gdy coś chciałam mu odpowiedzieć usłyszałam ciągły odgłos. Rozłączył się. Co to miało znaczyć? Kochanie? Kto to był? Nie powiem trochę się przestraszyłam, ale pewnie jakieś dzieci robią sobie "śmieszne" żarty. Chociaż jego głos nie był dziecięcy, ale są teraz różne programy, które umożliwiają zmianę głosu. Gdy się uspokoiłam poszłam skorzystać z toalety i położyłam się spać. Byłam zmęczona, więc szybko odpłynęłam do Krainy Morfeusza,

Rano obudziły mnie promienie słońca, wydostające się zza rolet. Wzięłam komórkę z szafki nocnej i zobaczyłam, że jest już 10:58. Czas wstawać. Podeszłam do szafy, wyjęłam ciuchy po domu, czyli szare legginsy, za dużą koszulkę, grube skarpetki i wyszłam wziąć prysznic. Gdy umyłam ciało, ubrałam się, zrobiłam sobie kucyka i umyłam zęby poszłam do kuchni. Zobaczyłam co jest w lodówce i postanowiłam zrobić jajecznice z serem oraz herbatę. Gdy przygotowywałam śniadanie zauważyłam przez okno, że jest słoneczna pogoda. Nie będę siedzieć cały dzień w domu - nie mam na to ochoty. Skończyłam robić jedzenie, usiadłam przy stole i zadzwoniłam do Alice.
- Halo? - odpowiedziała mi zaspanym głosem. No tak, Ali lubi sobie dłużej pospać w weekend.
- No co Ty jeszcze śpisz?! Wstajemy śpiochu! - mówię głośnym głosem i zaczęłam się śmiać.
- Nie drzyj tak mordy. Gdybyś chciała wiedzieć to już wstawałam.. - yhym, już to widzę. Gdyby nie ja to by pewnie spała do 14.
- Ta jasne, jasne. W ogóle widzę, że jest już ładna pogoda, nie to co w ostatnich dniach, więc możemy gdzieś wyjść.
- No, w sumie dobry pomysł. Widziałam, że jest fajne romansidło w kinie, więc pójdziemy na nie.
- Nie, Ali! Wiesz, że nie lubię romansów! - oburzyłam się. Ona mnie bardzo dobrze zna i wie, że ich nie cierpię. Wole horror, akcje thriller.. - Nie możemy iść na jakiś horror?
- O nie! Ciągle na nie chodzimy. Poza tym za to, że mnie obudziłaś - a nie mówiłam, że, gdyby nie ja to by dalej spała? - to idziemy na to co ja chcę. W tym wypadku jest to romans! - nie widząc jej i tak wiedziałam, że się zwycięsko uśmiecha..
- Boże, okej niech Ci będzie. Zobaczę na którą są seanse i napisze Ci sms'a, Jeszcze powiem Ci coś, jak się spotkamy. - chciałam z nią pogadać o tym nocnym telefonie. Nie daje mi to spokoju,
- O czym? - zaciekawiła się. To mogę o niej powiedzieć: jest strasznie ciekawa, z resztą tak, jak ja.
- Powiem Ci, jak się spotkamy. A teraz muszę kończyć, bo trzeba ogarnąć to kino. - nie chciałam jej nic o tym mówić przez telefon. Wolę na spokojnie, gdy się spotkamy.
- Eh, okej. To do zobaczenia! - zawołała.
- Pa. - odpowiedziałam. Odłożyłam komórkę na stół i wzięłam się za mycie talerza i szklanki. Gdy skończyłam poszłam po laptopa i włączyłam go. Zobaczyłam na stronie kina, że leci dzisiaj "Trzy metry nad niebem". Skąd wiedziałam, że to jest ten film, o którym mówiła moja przyjaciółka? Otóż dlatego, że grali jeden romans w tym dniu. No cóż, jakoś wytrzymam oglądanie go. Już wole to niż siedzieć w domu i się nudzić. Wysłałam Alice sms'a, że pójdziemy na godzinę 17:30 i spotkamy się przed kinem o 17:15. Odpisała mi, że okej. Czyli mam jakieś 4,5h czasu wolnego. Postanowiłam zagrać w CS'a. Jest to moja ulubiona gra. Zaczęłam w nią grać około 10 lat temu, gdy brat ją przyniósł od kolegi. Jestem już taka stara... Nawet się nie obejrzałam, a była już 16:30. Do kina mam 15 minut, więc mogę wyjść o 17. Wybrałam sobie jasne rurki do tego biały pozłacany, luźny sweterek i białe trampki. Wzięłam prysznic, umyłam zęby, umalowałam się i poperfumowałam. Z komody wzięłam torebkę, do której włożyłam telefon - przy okazji zobaczyłam, która jest godzina: 17:05. Szybko wyszłam z mieszkania i zamknęłam drzwi na klucz. Gdy szłam miałam dziwne uczucie, jakby ktoś mnie obserwował, ale za każdym razem, gdy się obracałam nikogo nie było. W oddali ujrzałam Al, która stała przy wejściu do kina,
- Jak zwykle trzeba na Ciebie czekać. - zaśmiała się i przytuliła mnie, gdy doszłam do niej. Miała rację. Nie lubię, gdy ktoś się spóźnia chociaż sama to robię..
- Oj tam, oj tam. I tak mamy czas. Chodź. Ja kupie bilety, a Ty popcorn. - Ali zgodziła się, dała mi pieniądze i uparła się, że za swoje kupi przekąski. Doszłam do wysokiej, szczupłej blondynki i kupiłam 'przepustki'. Na szczęście dwa miejsca były wolne w przedostatnim rzędzie, więc upiekło nam się i nie musimy siedzieć w rzędach na przodzie.

Film się już skończył. Nie powiem myślałam, że będzie to jakieś tanie romansidło, a zaskoczyło mnie to, bo bardzo mi się spodobał, a rzadkością jest to, że spodoba mi się jakiś romans.
- Tak bardzo nie chciałaś iść na ten film, a oglądałaś jak zaczarowana. - zaczęła się śmiać.
- Nie przesadzaj! Fajne było, ale nie aż tak. - nie przyznam przecież, że mi się podobało, bo będzie "a nie mówiłam?". Nienawidzę tych słów..
- Tak w ogóle to co chciałaś mi powiedzieć? - spytała Al. Całkowicie zapomniałam o tym telefonie..
- Chodźmy do kawiarni i Ci wszystko opowiem. - zgodziła się. Poszłyśmy do małej kawiarni o nazwie "Kleopatra". Przywitały nas ciepłe kolory. Było tam dość dużo ludzi. Razem z przyjaciółką zajęłyśmy stolik przy oknie. Gdy usiadłyśmy przyszedł do nas młody i przystojny kelner. Był brunetem o brązowych oczach i pięknym uśmiechu. Pewnie dużo dziewczyn na niego leciało.. Nie ma co się dziwić.
- Co podać? - zapytał.
- Dwie capuccino. - odpowiedziała mu przyjaciółka. Uśmiechnął się do niej uroczo i powiedział, że do 5 minut nasze zamówienie powinno być zrealizowane.
- Więc o co chodzi? - zmartwiła się Al.
- Wczoraj w nocy, jak miałam już położyć się spać ktoś do mnie zadzwonił. Na początku się nie odzywał, ale później powiedział mi, że ładnie dzisiaj tzn. wczoraj wyglądałam.. No i dał mi też "radę" - nakreśliłam cudzysłów w powietrzu - że mam nie chodzić sama w nocy, bo może się to źle skończyć.. Jeszcze nazwał mnie kochaniem! - brunetka siedząca na przeciwko mnie wzięła już wdech żeby coś powiedzieć, ale przyszedł kelner z naszymi kawami. Gdy już odchodził puścił mi oczko. Zarumieniłam się i odwróciłam głowę w stronę okna.
- Aww, puścił Ci oczko! Bierz się za niego - zapiszczała. Nigdy do niego nie zagadam. Al wie, że jestem nieśmiała, ale dalej ciągnie swoje, że mam zagadywać do chłopaków.. - ale wracając do tego telefonu - zmieniła temat i spoważniała - pewnie jakieś dzieci robią sobie żarty. Nie pamiętasz, jak byłyśmy nastolatkami i dzwoniliśmy na różne numery i wkręcaliśmy, że wygrali pieniądze? To były czasy.. - zaśmiała się i upiła łyk kawy. Ona tego nie zrozumie. Mam dziwne przeczucie, że nie był to głupi żart, a moje przeczucia praktycznie zawsze się sprawdzają. Coś jest nie tak..
- Nie Ali! To nie były dzieci. Koleś miał dojrzały głos. Trochę straszny. Poza tym musiał mnie widzieć, jak powiedział, że ładnie wyglądałam..
- Mógł tak powiedzieć nawet Cię nie widząc żebyś się przestraszyła. Tak w ogóle teraz nawet 16 letnie chłopaki, mają głos jakby mięli po 20 lat, więc się nie martw. - pocieszała mnie. Wzdychnęłam i popatrzałam przez okno. Stał tam ten sam chłopak z wczorajszego centrum. Opierał się o maskę czarnego auta. Patrzył prosto na mnie. Może na kogoś czeka? Chociaż dziwne, że znowu jest w tym samym miejscu co ja, ale pewnie zdaje mi się.. Już to miałam powiedzieć Ali, gdy ta wykrzyknęła:
- O Jezu! Muszę już iść. Mama napisała, że wychodzą gdzieś z tatą i muszę zostać z Sarą, przepraszam Claudia. - zaczęła szybko ubierać kurtkę. Sara to jej 4 - letnia siostra. Zawsze się nią opiekuje, gdy nie ma jej rodziców,
- Idź, idź. Nic się nie stało. - uśmiechnęłam się. Położyła pieniądze za kawę na stolik, pocałowała mnie w policzek i wyszła. Dopiłam swoją kawę i miałam już wychodzić, gdy doszedł do mnie ten przystojny kelner.
- Cześć, jestem Diego. - posłał mi jeden ze swoich pięknych uśmiechów.
- Hej. - zarumieniłam się. Zawsze tak mam, gdy jakiś ładny chłopak zagada do mnie to się rumienię.. Nie cierpię tego. Wyglądam wtedy, jak burak.
- Tak patrzyłem na Ciebie, gdy siedziałaś ze swoją koleżanką i strasznie mi się spodobałaś. Może poszłabyś ze mną jutro na kolację? - oj ma wprawę do tego. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Z jednej strony chciałam iść, a z drugiej nie. Chociaż i tak bym nie powiedziała mu "nie", bo nie chciałabym, aby zrobiło mu się przykro...
- Oh, okej, jasne. - zaśmiałam się - o której i gdzie?
- Może być o 15? Przyjadę po Ciebie tylko napisz mi gdzie mieszkasz.- podał mi kartkę i długopis. Wzięłam ją i napisałam mój adres. Jeszcze raz powiedział, że po mnie przyjedzie i pożegnał się, bo musiał wracać do pracy. Gdy wyszłam z kawiarni nie było już nigdzie blond-włosego chłopaka.
Postanowiłam pójść jeszcze do pobliskiego hipermarketu i kupić jakieś słodycze. Gdy wyszłam ze sklepu mój telefon zawibrował dając znać, że mam nowego sms'a.

Od nieznany:
Widzę, że kupiłaś dużo jedzenia. Może wpadnę do Ciebie?

Do nieznany:
Kim jesteś?

Od nieznany:
Kimś kogo byś nigdy nie chciała poznać, kochanie. Uważaj na siebie xx

Do nieznany:
Skończ te żarty dzieciaku. Nie bawi mnie to..

Przestraszyłam się, bo wiem że musi mnie on obserwować, jeżeli wie ile jedzenia kupiłam. Zaczęłam się rozglądać, ale nikogo podejrzanego nie było. Telefon znów zaczął wibrować.

Od nieznany:
To że mnie nie widzisz, nie znaczy że ja nie widzę Ciebie

Do nieznany: 
Odpierdol się, psycholu!!!

Wzięłam torbę z zakupami, którą położyłam na ziemi i zaczęłam szybko iść do domu. Prawie biegłam. Przestraszyłam się. A jeśli to jakich psychol, który pierw pisze do dziewczyny, a później ją zabija, jak w tych wszystkich filmach? Musze szybko dotrzeć do domu..
Gdy weszłam do mieszkania zamknęłam drzwi na cztery spusty. Zasłoniłam wszystkie okna i poszłam rozpakować reklamówkę. Dla rozluźnienia postanowiłam obejrzeć Kac Vegas, Może to pozwoli mi zapomnieć o tych sms'ach i się uspokoić. Otworzyłam zakupione chipsy i wzięłam się za oglądanie. Skończyłam oglądać film, wzięłam prysznic i poszłam spać. Jak spotkam się z Ali to opowiem jej o tym co dzisiaj się wydarzyło.


Od autorki: Cześć! Postanowiłam, że rozdziały, będę dodawać w weekendy :) Komentujcie - to mnie bardzo motywuje.

sobota, 11 kwietnia 2015

Rozdział 1

Nie wierzę, że dałam się namówić Alice na te zakupy. Ona mnie wykończy! Już od trzech godzin chodzimy po centrum handlowym..
Oh, przepraszam nie przedstawiłam się. Nazywam się Claudia Black i mam 21 lat. Jestem niebieskooką brunetką. Trochę różnie się od typowych dziewczyn. Dlaczego? Otóż lubię piłkę nożną, gram w gry, nie cierpię długich zakupów i  dużo jem - cóż, moja szybka przemiana materii mi na to pozwala,więc co się będę ograniczać. Moja przyjaciółka - Alice nazywa mnie chłopczycą, ale nie zgadzam się z nią. Lubię chodzić w sukienkach i tego typu rzeczach, więc nie, nie jestem chłopczycą. W wieku 20 lat wyprowadziłam się z rodzinnego domu. Jaki był powód? Chciałam się już usamodzielnić i nie wytrzymywałam ciągłych kłotni rodziców w domu.
Moja przyjaciółka jest moim przeciwieństwem. Nazywa się Alice Ramonez, jest niską brunetką i jest w moim wieku. Lubi chodzić na imprezy i tak, jak teraz - długie zakupy. Niestety nie podziela moich zainteresowań. Jest typową kobietą. Mieszka ona z rodzicami, ale chce się niedługo wyprowadzić.Ale wróćmy do zakupów. Miałyśmy kupić tylko buty, ale jak zwykle Alice nie daje się wyciągnąć z tego centrum i jesteśmy tu już 3 godziny z pięcioma torbami. No tylko ona ma pięc toreb, ja dwie.
- Alice, Boże ile jeszcze będziemy chodzić po tych sklepach? Wracajmy już. - jęczę do niej.
- Poczekaj jeszcze chwilę, widziałam kiedyś zajebistą kiecke w H&M. Muszę ją mieć. - czyli kolejna wymówka Alice..
- To chodźmy przynajmniej do Maca coś zjeść, bo jestem okropnie głodna. Później poszukamy tej sukienki i wracamy do domu.
- Ale z Ciebie maruda.. Okej, chodźmy już, bo mi tu umrzesz z głodu - zaśmiała się. W końcu udało mi się ją namówić.
Doszłyśmy do Maca. Ja poszłam zająć stolik, a Alice zamówić jedzenie. W pewnym momencie zauważyłam przyglądającego mi się mężczyznę. Miał blond włosy i ciemnie okulary na nosie, ale było widać, że był mega przystojny. Nie wiem czy dokładnie patrzył na mnie, bo jego oczy zasłaniały oprawki, ale pewnie. Nie jestem dość ładna moim zdaniem, więc patrzy pewnie na coś za mną.
Nawet się nie obejrzałam, a Alice usiadła już z naszym zamówieniem.
- W końcu coś zjem. Już nigdy nie idę z Tobą na zakupy - oburzyłam się.
- Hahaha, i tak pójdziesz. Znam Cię - pokazała mi język, ale owszem miała racje. Zawsze udaje jej się mnie namówić na chodzenie po sklepach, chociaż wiem, jak to się kończy.
- Zobaczymy.. W każdym bądź razie kiedy jest impreza u John'a? - spytałam się jej. John to kolega Alice. Jest spoko gościem. Ali mówiła mi niedawno, że urządza on domówkę i nas zaprosił.
- W piątek za tydzień. Oczywiście nie widzę u Ciebie sprzeciwu i na nią idziemy! - spoważniała. Wiem, że nie mam co się z nią kłócić i zgodzę się na pójście tam, chociaż nie mam na to ochoty. Nie bardzo lubię chodzić na imprezy. A ona i tak by mnie jakoś namówiła.
- Okej, muszę się trochę rozerwać, więc mogę iść. - uśmiechnęłam się do niej.
- No, i to mi się podoba!  Będziemy się świetnie bawić, zobaczysz - ucieszyła się.
- Dobra, chodźmy poszukać tej sukienki i zwijamy się. - wzięłam śmieci z naszego stolika i wyrzuciłam. Alice poszła za mną i podała mi moje zakupy. Mam nadzieję, że szybko znajdziemy tą rzecz i nie będę musiała dłużej chodzić po tych sklepach, bo już głowa mnie od tego boli.
(GODZINĘ PÓŹNIEJ)
W końcu w domu! Rozebrałam się, wzięłam zakupione rzeczy i poszłam do pokoju ułożyć je w szafie. Gdy to zrobiłam zobaczyłam na zegarku, że jest 21 godzina.. Wezmę gorącą kąpiel i odpocznę od tego chodzenia. Nalałam wody do wanny, a piżamę położyłam na pralce. Włączyłam muzykę i weszłam do białego naczynia. Po pół godzinnej kąpieli ubrałam się w za dużą koszulkę męską i poszłam oglądać film. Nie doszedł on nawet do połowy, a mi się już chciało spać. Wyłączyłam telewizor i poszłam do pokoju. Gdy miałam wchodzić do łóżka, moja komórka zaczęła dzwonić.            

Od autorki: Oto pierwszy rozdział The Call! Mam nadzieję, że Wam się podoba. Jeśli możecie to napiszcie w komentarzu co o tym sądzicie. Możecie również dawać mi rady: co zmienić itd. :) Pozdrawiam

Prolog

Claudia Black to 21 - letnia dziewczyna. W wieku 20 lat wyprowadziła się z rodzinnego domu. Miała dość ciągłych kłótni rodziców. Ma starsze rodzeństwo: dwóch braci i siostrę. Pracuje w kawiarni "Sunrise". Jest ona miłą i zabawną dziewczyną, więc dlaczego dostaje anonimowe telefony, sms'y i pogróżki? Co zrobiła nie tak? Czy ktoś jej pomoże? Tego dowiesz się czytając "The Call"!
//
Jest to moje pierwsze fanfiction, więc proszę o wyrozumiałość. Mam nadzieje, że ta historia Wam się spodoba :)

Opis


Adres: http://thecall-fanfiction.blogspot.com/
Wattpad: http://www.wattpad.com/story/37068066
Tytuł: The Call (Telefon)
Gatunek: Fanfiction, Thriller
Fabuła:
Claudia to 21 - letnia dziewczyna mieszkająca w Londynie. W wieku 20 lat wyprowadziła się z domu, ponieważ nie wytrzymywała kłótni rodziców. Pracuje w małej kawiarni "Sunrise". Przyjaźni się ona z Alice, która jest w tym samym wieku. Jest ona szaloną i pełną humoru dziewczyną. Nigdy nikomu nie dawała powodu do nie lubienia jej. Więc dlaczego pewien mężczyzna tak bardzo będzie ją nienawidził? Jeden telefon zmieni jej całe życie w piekło. Kim on jest i czego chcę od Claudii? Tego dowiecie się czytająć "The Call"!

Rozdziały

Bohaterowie








Anahi Portilla jako Claudia Black

To 21 - letnia dziewczyna. Ma duże poczucie humoru, jest zabawna, miła i lubi pomagać innym. Interesuje się piłką nożną, uwielbia grać w gry i dużo jeść - jej szybka przemiana materii na to pozwala. Dużo chłopaków się za nią ogląda, lecz ona dalej uważa się za brzydką osobę. 
Mieszka sama, ponieważ w wieku 20 lat wyprowadziła się z rodzinnego domu - nie wytrzymywała już kłótni rodziców.


Niall Horan jako on sam



Ma 23 lata. Jest bardzo agresywny i tajemniczy. Lubi sprawiać ból innym. Ma dziewczyny tylko na jedną noc. Mieszka z czwórką przyjaciół: Zayn'em, Liam'em, Harry'm i Louis'em.

Selena Gomez jako Alice Ramonez



To 21 - letnia przyjaciółka Claudii. Jest miła, wierna i zabawna. Lubi chodzić na imprezy i flirtować z chłopakami. Mieszka z rodzicami, ale planuje się od nich wyprowadzić.

Pozostali:
Zayn Malik jako on sam

 

Liam Payne jako on sam

 

Harry Styles jako on sam


Louis Tomlinson jako on sam






Obserwatorzy

CREATED BY
XASHEWX